Sławomir Cenckiewicz na swoim koncie w serwisie społecznościowym Facebook opublikował sensacyjny wpis, w którym dowodzi, że tragiczny wybuch gazu w Gdańsku w 1995 r. był zaplanowaną akcją Urzędu Ochrony Państwa. W tragedii zginęły 22 osoby, a w całą sprawę był zamieszany Lech Wałęsa.
– Minęło ponad 10 lat, kiedy pracując kilka lat nad sprawą Wałęsy i przygotowując książkę „SB a Lech Wałęsa” spotkałem się z kilkoma osobami – urzędnikami miejskimi, pracownikami tajnych służb, strażakami, a nawet byłym wiceministrem spraw wewnętrznych, którzy niezależnie od siebie mówili tak: „wybuch gazu w Gdańsku był operacją UOP, zaś ofiary niezamierzonym wypadkiem przy pracy”. – napisał Cenckiewicz.
Znany historyk stwierdził, że w całej sprawie chodziło o płk. Adama Hodysza, który mieszkał w budynku gdzie doszło do wybuchu. Służby podejrzewały, że w mieszkaniu mógł on przetrzymywać materiały dotyczące agenturalnej przeszłości Lecha Wałęsy. Operacja zakładała upozorowanie wybuchu gazu, ewakuację mieszkańców i przeszukanie mieszkania Hodysza. Eksplozja była jednak na tyle silna, że budynek się zawalił i zginęły 22 osoby. Odpowiedzialnością za katastrofę obciążono właściciela mieszkania na parterze. Zginął on w wybuchu, a więc nie mógł się skutecznie bronić.
Czytaj także: Leszek Bubel w układzie. Materiał Fundacji LEXNOSTRA
Cała operacja wpisywała się zdaniem Cenckiewicza w przeprowadzane wówczas działania operacyjne zmierzające do wyczyszczenia jakichkolwiek akt mogących być obciążeniem dla Lecha Wałęsy. Historyk zdradził, że wzmianka na ten temat znajdowała się w pierwotnej wersji jego książki „SB a Lech Wałęsa”, ale ostatecznie została z niej usunięta ze względu na brak mocnych dowodów.
Cenckiewicz, jak tłumaczy, powrócił teraz do sprawy ponieważ doszło do odtajnienia akt rzucających nowe światło na tamte wydarzenia. Skany ich fragmentów opublikował na swoim profilu. Znajduje się w nich fragment o odnalezieniu dokumentów w ruinach zawalonego budynku w Gdańsku.
– Piszę o tym wszystkim, bo po blisko roku walki doszło do odtajnienia akt prokuratorskich dotyczących sprawy Zbigniewa Grzegorowskiego – zaufanego SB-eka Wałęsy, później UOP-owca, a teraz funkcjonariusza ABW (o zgrozo), o którym zresztą pisałem w tym roku w „Do Rzeczy”. Grzegorowski był zamieszany w proces wyparowywania akt obciążających Wałęsę w gdańskim UOP. Został po 16 latach oczyszczony z zarzutów, choć sąd uznał, że do kradzieży akt doszło. Zabrakło dodatkowych twardych dowodów (sprawę opiszę wkrótce).
Jednak w aktach sprawy Grzegorowskiego znalazłem niesamowity dokument: wniosek dowodowy Grzegorowskiego z 28 września 2005 r., w którym pisze on o znalezisku w mieszkaniu Hodysza właśnie w czasie tragedii bloku przy ulicy Wojska Polskiego. I dodaje, że UOP miał te informacje od swojego agenta! Szok! – napisał Cenckiewicz.
Źródło: facebook.com/Sławomir Cenckiewicz
Fot.: facebook.com/Sławomir Cenckiewicz