W poniedziałek wieczorem na ul. Wiślickiej w Warszawie rozegrały się dramatyczne sceny. 36-letni Ukrainiec chciał potrącił 7-latka, który z ojcem spacerował po chodniku. Później atakował policjantów, którzy przybyli z interwencją. W kulminacyjnym momencie w akcji uczestniczyło aż ośmiu funkcjonariuszy. Później w szpitalu zerwał krępujące go pasy. Policja czeka na wynik badań toksykologicznych.
W poniedziałek wieczorem policjanci odebrali dramatyczne zgłoszenie. Wynikało z niego, że mężczyzna chciał potrącił 7-latka i jego ojca, z którym szedł chodnikiem przy ul. Wiślickiej na warszawskim Rakowcu. To nie wszystko, bo napastnik straszył ich również gaśnicą. Ojciec chłopca w końcu zdecydował się wezwać policję. Po kilku minutach na miejscu pojawił się patrol.
Czytaj także: Postrzelił taksówkarza, bo… nie chciał, by odjechała jego partnerka
„Na początku przez kilka minut była prowadzona spokojna rozmowa, ale z każdą chwilą była ona coraz bardziej agresywna. W stronę policjantów były kierowane wulgarne słowa. Zakończyło się to użyciem gaśnicy. Policjanci od razu zareagowali” – powiedział rzecznik Komendy Stołecznej Policji nadkomisarz Sylwester Marczak, cytowany przez Polsat News.
Chciał potrącić 7-latka, potem atakował policjantów
Na amatorskim nagraniu widać jak policjanci próbują przekonać kierowcę do wyjścia z ciemnego auta osobowego. Nagranie pojawiło się w serwisach społecznościowych.
„Mieliśmy do czynienia z osobą, która zachowywała się bardzo agresywnie. Policjanci podejrzewali, że kierowca był pod wpływem środków odurzających. Świadczy o tym to, że użycie siły fizycznej czy paralizatora przyniosło bardzo mało skutku” – powiedział nadkomisarz Marczak.
Na miejscu interweniowało kilka patroli. Do obezwładnienia agresywnego mężczyzny, który wcześniej chciał potrącił 7-latka i jego ojca konieczne było użycie paralizatora. „Policjanci stopniują środki przymusu bezpośredniego. To nie jest tak, że zaczynają od razu od paralizatora. Mamy gaz, siłę fizyczną i dopiero później pojawia się paralizator z bezpośredniego przyłożenia” – powiedział Marczak w Polsat News.
Czytaj także: COVID-19 powoduje problemy poznawcze i behawioralne u pacjentów
Napastnik zachowywał się bardzo agresywnie również później w drodze do szpitala. „Miał założony ochronny kask, bo uderzał głową w ścianę. Miał też w szpitalu założone pasy, które pozrywał” – powiedział policjant.
Źr. Polsat News