Policjanci zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy prowadzili ubojnię zwierząt do której trafiały chore zwierzęta. Obydwaj usłyszeli już zarzuty. Za narażenie na utratę zdrowia lub życia wielu osób grozi im od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.
W środę wieczorem kryminalni z Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku zajmujący się zwalczaniem przestępczości gospodarczej i mundurowi z Bielska Podlaskiego weszli na teren ubojni bydła w powiecie bielskim. Policjanci pojawili się tam chwilę po tym, jak na teren zakładu przywiezione zostały najprawdopodobniej chore zwierzęta, które chwilę później zostały zabite.
Jak ustalili kryminalni, pracownicy „chorej ubojni” przywozili chore zwierzęta pod osłoną nocy firmowymi furgonetkami. By mogły trafić na linię uboju pracownicy musieli wywozić zwierzęta z furgonetek wózkami widłowymi. Zwierzęta nie były bowiem w stanie same się poruszać.
Policjanci podejrzewali, że mięso pozyskiwane przez ubojnię z chorego, nafaszerowanego antybiotykami, często w stanie agonalnym bydła, było sprzedawane jako pełnowartościowe. Mięso trafiało do zakładów przetwórstwa na terenie kraju.
Czytaj także: Śląsk: Policyjne uderzenie w pseudokibiców. Zatrzymano 13 osób [FOTO]
Incydent, czy stały proceder?
Właśnie takie postępowanie mogło narazić wiele osób na utratę zdrowia a nawet życia. Kryminalni zatrzymali na miejscu dwóch mężczyzn 56 i 30 latka. Jak się okazało to ojciec z synem, którzy wpadli na pomysł pomnażania swoich pieniędzy w ten nielegalny sposób.
Policjanci ustalają teraz czy był to jedynie incydent, czy rodzinny interes związany z ubojem chorych zwierząt był stałym źródłem przychodów mężczyzn. Za przestępstwo którego się dopuścili grozi kara do 8 lat pozbawienia wolności. Sprawa ma charakter rozwojowy. Kryminalni nie wykluczają kolejnych zatrzymań.
Źródło; Fot.: policja.podlaska.gov.pl