To nie jest apteka i nikt nie ma receptury, która zagwarantuje zdobycie szczytu. Chcę jednak powiedzieć, że dobrze się czuję z Polakami i ta ekipa mi odpowiada – powiedział Denis Urubko w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty. Himalaista zdradził również pomysł na zdobycie K2.
Narodowa wyprawa na K2 nie zdobyła się zdobyciem szczytu, jednak mimo wszystko wzbudziła wielkie zainteresowanie mediów. Duży wpływ na to miała zapewne spektakularna akcja ratunkowa, w której ocalono Elisabeth Revol. Choć w ostatnich dniach wyprawy głośno był również o odłączeniu się od ekipy Denisa Urubko i podjęcia przez niego solowej próby zdobycia szczytu.
Temat możliwości wejścia na K2 zimą został poruszony w wywiadzie, którego Urubko udzielił serwisowi WP SportoweFakty. Himalaista przyznał, że nie ma jednego sposobu, który da gwarancję zdobycia tego szczytu. Zwrócił jednak uwagę, że być może warto rozważyć atak w węższym gronie.
Czytaj także: Denis Urubko wrócił do Polski. Zapowiada zbiórkę funduszy na kolejną próbę zdobycia K2 zimą
„Mocne wyprawy, dużo osób, duże pieniądze… My z Simone Moro weszliśmy, dwóch chłopaków, na Makalu (w 2009 r. – red.). To było prawdziwe wspinanie. Wszystko zależy od energii. Masz ją albo nie” – stwierdził.
W tym kontekście Urubko przypomniał o swoim planie wyprawy sprzed trzech lat, którego z powodów problemów organizacyjnych, nie udało się doprowadzić do końca.
„Trzy lata temu ja, Adam Bielecki i Alex Txikon próbowaliśmy zorganizować taką wyprawę od strony północnej, od Chińczyków. Trzy osoby, bardzo energiczne, w jednej relacji do gór, z jednym marzeniem. To jest dobry pomysł. Prawdziwa sztuka, żeby być na szczycie w grupie dobrych kolegów” – podkreślił.
Samotna próba zdobycia K2
W wywiadzie pojawił się także wątek samotnej próby wejścia na szczyt. Urubko został zapytany, dlaczego nie podporządkował się woli kierownika wyprawy. Stwierdził, że często w życiu ignorował zalecenia przełożonego, jeśli uniemożliwiały one realizację planów. Swoje podejście wyjaśnił na przykładzie sprzed kilku lat, kiedy był jeszcze żołnierzem.
Wówczas zadzwonił do niego słynny włoski himalaista Simone Moro i zaproponował wspólną wspinaczkę na Makalu. Urubko przedstawił swoje plany przełożonemu. Ten jednak kategorycznie zabronił wyjazdu. Co było dalej?
„Pół godziny później byłem w agencji i kupiłem bilet, nazajutrz załatwiłem wizę, po czym następne pół roku spędziłem w Nepalu i zdobyłem szczyt” – powiedział Urubko. W tym kontekście wyjaśnił, że podobna sytuacja miała miejsce podczas tegorocznej wyprawy na K2
„Byłem gotowy być tam nawet do końca marca”
Swoją decyzję o solowej próbie wejścia na szczyt wyjaśnił dokładniej w rozmowie z serwisem desnivel.com. Urubko wyznał, że podczas wyprawy wywiązywał się z powierzanych mu obowiązków. Starał się robić wszystko by wyprawa osiągnęła sukces, czyli zdobyła szczyt. W tym celu pracował przy naprawie lin i zakładaniu kolejnych obozów. Jednak himalaista odniósł wrażenie, że pozostali uczestnicy nie uważali jego działań za „prawdziwe”.
„Być może nie chcieli zdobyć szczytu. Sądzę, że decyzja o zakończeniu wyprawy zależna jest od relacji w grupie i nie zależy od pogody. Widzę, że prognozy są korzystne i można było pracować. Problemy tkwią jednak w mentalności, umysłach członków i kierownika wyprawy” – powiedział.
Urubko zapewnił że choć dla niego zima kończy się wraz z nadejściem marca, to jednak był przygotowany na dłuższy pobyt pod K2, niż do końca lutego. I daje do zrozumienia, że to niezależne od niego czynniki spowodowały decyzję o opuszczeniu wyprawy przed czasem.
„Byłem gotowy być tam nawet do końca marca. Chciałem wziąć udział w całej wyprawie, ale zakończyłem ją zmęczony psychicznie” – przekonuje Urubko. Ujawnił również kulisy swojego powrotu z samotnej próby zdobycia szczytu.
„Kilka minut później poprosiłem o dostęp do internetu i Krzysztof odpowiedział mi, że mam zakaz, bo pisałem złe rzeczy. Pokazał mi stronę internetową z tym, co rzekomo napisałem, ale to pisał ktoś inny. Gdy powiedział, że nie będę miał dostępu do internetu, to poprosiłem grupę trekkingową, by towarzyszyła mi następnego dnia podczas zejścia. Byłem oszołomiony działaniem Wielickiego i tą socjalistyczno-komunistyczną relacją. Zdecydowałem, że nie ma tam dla mnie miejsca. Nikt mnie nie prosił, abym został” – powiedział.