Według ustaleń „Super Expressu” Mateusz Kijowski w latach 2002-2003 pracował w PZU. Lider Komitetu Obrony Demokracji nie był jednak szeregowym pracownikiem. Pełnił funkcje kierownicze.
Informacje te wyszły na jaw przy okazji audytu, jakiego nowe władze spółki dokonały w PZU. Dokumenty te zostały zabezpieczone przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, które w zeszłym tygodniu weszło do siedziby spółki. – CBA na polecenie Prokuratury Regionalnej w Warszawie zabezpieczało dokumenty w siedzibie PZU i PZU Życie dotyczące jednego z dużych projektów informatycznych – czytamy w oświadczeniu wydziału komunikacji społecznej CBA.
W aktach tych znajdowały się informacje dotyczące Mateusza Kijowskiego, który w okresie od 10 kwietnia 2002 r. do 30 czerwca 2003 r był zatrudniony w spółce PZU Życie. Lider KOD zaczynał jako doradca zarządu ds. informatyki, jednak szybko awansował na stanowisko p.o. dyrektora zarządzającego ds. informatyki. Jego pensja wynosiła 10 tys. złotych, ale oprócz niej otrzymywał również 20% regulaminowej premii i premię uznaniową. Według informacji „Super Expressu” „w osobie Kijowskiego zostały połączone funkcje nadzorcze i decyzyjne w obszarze informatyki całej grupy PZU”.
Fakt zatrudnienia Kijowskiego na tak ważnym stanowisku może dziwić. Zwłaszcza, że ukończone przez niego studia nijak się miały do powierzonej funkcji. Społecznik w momencie pracy w PZU Życie ukończył jedynie studia licencjackie z zarządzania na warszawskiej prywatnej uczelni.
Kijowski z pracą rozstał się de facto w grudniu 2002 roku. Wtedy też władze spółki podpisały aneks do umowy z nim. Umożliwiał on zatrudnionemu 6-miesięczny okres wypowiedzenia i zwolnienie w tym okresie ze świadczenia pracy. Kijowski skorzystał z nowopodpisanej klauzuli już tydzień później i rozwiązał umowę.
Dziennikarze „Super Expressu” poprosili lidera KOD o komentarz w tej sprawie, jednak zarówno on, jak i biuro prasowe jego ruchu, nie odpowiedziało na pytania żurnalistów.