Tragedia w Antoninie (woj. wielkopolskie). W czwartek rano z jeziora wyłowiono ciało 2,5-letniego chłopca. Podjęto reanimację, jednak służbom nie udało się uratować dziecka. Wkrótce udało się znaleźć matkę zmarłego. Kobieta była nietrzeźwa.
Do zdarzenia doszło na terenie jeziora Szperek w Antoninie. W czwartkowy poranek jeden ze spacerowiczów dostrzegł, że na tafli wody dryfuje ciało. Służby ratunkowe zostały poinformowane dokładnie o 7.14.
Na miejsce błyskawicznie wysłano strażaków, policję oraz śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. W trakcie, gdy służby prowadziły akcję reanimacyjną, trwały poszukiwania opiekunów dziecka. Początkowo zakładano najczarniejszy scenariusz i podjęto decyzję o wezwaniu na miejsce grupy wodno-nurkowej, która miała przeszukać dno jeziora. Rodzice dziecka odnaleźli się dopiero około godziny 8.30.
Niestety akcja reanimacyjna nie przyniosła skutku. Po blisko półtorej godziny zdecydowano się ją zatrzymać. 2,5-letni chłopiec zmarł.
Aktualnie funkcjonariusze ustalają dokładny przebieg zdarzeń. W tym celu przeprowadzają czynności z rodzicami zmarłego dziecka. Wiadomo, że rodzina jest narodowości ukraińskiej i przyjechała do Antonina na wakacyjny wypoczynek zaledwie dzień przed wypadkiem.
– Trwa ustalanie okoliczności tego tragicznego zdarzenia, by dać odpowiedź na pytanie, dlaczego dziecko znalazło się w wodzie – powiedziała mł. asp. Małgorzata Michaś z ostrowskiej policji, w rozmowie z WP.
Nowe ustalenia nt. tragedii w Antoninie. Dlaczego dziecko oddaliło się od rodziców?
Po kilku godzinach na jaw wyszły kolejne informacje o zdarzeniu. Okazało się, że matka dziecka nie była trzeźwa. – Ojciec dziecka był trzeźwy, ale matka była pod wpływem alkoholu. Alkomat wskazał ok. 1 promil w wydychanym powietrzu – poinformowała Michaś.
Dziennikarze „Super Expressu” ustalili nieoficjalnie, że rodzina przybyła na teren ośrodka ok. godz. 19. Dziecko w niewyjaśnionych okolicznościach oddaliło się od rodziców. Pomiędzy jeziorem, a domkiem, w którym przebywali, było około 500 metrów. Dziennikarze informują, że w chwili wypadku dziecko miało na sobie tylko pieluszkę.