Sytuacja demograficzna Słupska jest najgorsza od 30 lat. Według danych ratusza miasto obecnie zamieszkuje 87.659 mieszkańców. – To „efekt Biedronia” – komentuje radna PiS Anna Mrowińska.
Według najnowszych danych (maj 2016 roku) w Słupsku mieszka niewiele ponad 87,5 tys. ludzi. Wynik ten oznacza, że w ciągu roku miasto opuściło 4 tysiące mieszkańców. – Do tej pory rocznie ubywało około tysiąca osób – informuje Radio Gdańsk.
Zdaniem prezydenta Słupska, Roberta Biedronia Słupsk nie jest wyjątkiem. – Teraz jest taka tendencja, że ludzie wyprowadzają się z miast – mówi polityk. – Ten problem mają dużo większe miasta od Słupska, Poznań, Łódź. Taki jest trend. Ja mogę walczyć na ringu jak prezydent Poznania, czy w kisielu, ale niczego to nie zmieni – dodaje.
Biedroń broni się, że receptę na emigrację Polaków powinien znaleźć rząd. – To musi być polityka państwa – powiedział w rozmowie z Radiem Gdańsk.
Informacje o demografii miasta dały pretekst radnej PiS do ataku na Biedronia. Przypomina ona, że gdy homoseksualny polityk został wybrany na prezydenta Słupska, część mediów „piała z zachwytu”. – Ludzie z całej Polski pisali w internecie, że się do Słupska przeprowadzają, bo taki wspaniały prezydent. Miał być „efekt Biedronia” – zauważa Anna Mrowińska.
– Prawdziwy „efekt Biedronia” jest taki, że mamy największy spadek liczby mieszkańców od prawie 30 lat – dodaje Mrowińska.
Podobnego zdania jest radna Platformy Obywatelskiej, Anna Rożek. – Nie widzę działań zachęcających obecnych mieszkańców do pozostania w mieście. Po prostu ich moim zdaniem nie ma. Pan prezydent nie opracował przez dwa lata żadnej strategii wstrzymania spadku liczby mieszkańców – krytykuje Biedronia Rożek. – Teraz widać, że to się pogłębia. Ja się z tym nie zgadzam i będę pytać prezydenta Biedronia kiedy się tym zajmie – zapowiada.
Według oficjalnych danych liczba mieszkańców Słupska spadła w ciągu ostatnich 23 lat o prawie 15 tysięcy. W 1994 roku miasto zamieszkiwała rekordowa liczba osób – 103 tysiące.