Tegoroczna Eurowizja zakończyła się wygraną ukraińskiego zespołu Kalush Orchestra. Zgodnie z tradycją, kolejny konkurs powinien odbyć się w państwie zwycięzcy, a więc w tym przypadku na Ukrainie.
Niedługo po ogłoszeniu wyniku tegorocznego konkursu wygranego przez Ukrainę, prezydent tego kraju Wołodymyr Zełenskie zapowiedział, że chce, aby Eurowizja odbyła się za rok w Mariupolu. Obecnie miasto znajduje się pod rosyjską okupacją i jest doszczętnie zniszczone. Ostatni ukraińscy obrońcy heroicznie bronią się w zakładach metalurgicznych Azowstal.
Komentujący sprawę rzymski dziennik „La Repubblica” zwraca uwagę, że pomysł Zełenskiego, aby Eurowizja odbyła się w Mariupolu to „wyzwanie”. Zwrócono uwagę, że ze względu na zniszczenia brak tam koniecznej infrastruktury. „Ale znaczyłoby to też, że wojna się skończyła” – dodano.
Polsat News przypomina, że zgodnie z wymogami organizacyjnymi w mieście, atakowanym teraz przez Rosjan, musi działać międzynarodowe lotnisko. Do tego potrzeba co najmniej 2 tysięcy pokojów w hotelach. Organizator musi też przygotować obiekt dla 10 tysięcy widzów.
Organizujący tegoroczny konkurs Włosi zapewniają swoje wsparcie Ukrainie. Gotowość udzielenia pomocy i podzielenia się doświadczeniami z tego roku wyraziła dyrekcja telewizji RAI. Burmistrz Turynu Stefano Lo Russo wyraził nadzieję, że sytuacja na Ukrainie umożliwi organizację tego wielkiego europejskiego wydarzenia.
Włoski samorządowiec zapewnił również, że jeśli nie udałoby się zorganizować konkursu w Mariupolu lub w ogóle na Ukrainie, to Turyn chętnie przyjmie muzyków po raz drugi z rzędu.
Źr. Polsat News