Paweł „Popek” Mikołajuw pokonał podczas wczorajszej gali FAME MMA Damiana „Stiflera” Zduńczyka. Po walce raper udzielił szczerego wywiadu „Super Expressowi”.
Popek i Stifler zmierzyli się w walce wieczoru podczas wczorajszej gali FAME MMA. Pojedynek nie trwał zbyt długo. Raper pokonał bowiem gwiazdora „Warsaw Shore” już w pierwszej rundzie.
Popek wykorzystał swoje doświadczenie i założył Zduńczykowi dźwignię „balachę”. Po tym unieruchomieniu Stifler nie miał wyjścia i musiał się poddać. Sędzia, zgodnie ze wszystkimi zasadami, przerwał więc pojedynek i przyznał zwycięstwo raperowi, który jeszcze do niedawno walczył podczas gal KSW. Więcej TUTAJ.
Po zakończeniu starcia Mikołajuw udzielił szczerego wywiadu. Nie bawił się w nim w dyplomację.
Popek szczerze po walce: byłby skończony
Po walce ze Stiflerem Popek stanął przed kamerami „Super Expressu”. Podczas rozmowy szczerze przyznał, że bał się walki dla federacji MMA. Przyznał bowiem, że w sytuacji, gdyby jednak przegrał, byłby po prostu skończony.
„Dobrze, że tak się nie stało. Byłem dobrze przygotowany chociaż jak patrzę z perspektywy czasu to jednak stres i nerwy zabierają kondycję. Ale mam pierwszą wygraną przez poddanie” – powiedział raper.
Popek zdradził również, czym zaskoczył go Stifler. Nowy zawodnik FAME MMA wskazał na obronę. Przyznał bowiem, że atakował go kolanami, jednak Zduńczyk dobrze je blokował. Raper uważa, że gdyby dobrze trafił, walka mogłaby zakończyć się jeszcze szybciej.
„Trafił mnie parę razy, coś tam poczułem. Uderzył mnie w głowę, ale mnie nie zachwiało” – powiedział Popek, który dodał, że to, iż Stifler wyszedł z nim do walki świadczy o jego odwadze. „Trzeba mieć nie tylko jaja, ale i więcej niż 16 centymetrów” – zażartował Mikołajuw.