Reprezentacja USA pokonała Francję 3:1 w ostatnim meczu grupy I turnieju finałowego Ligi Światowej. Oznacza to, że Amerykanie zapewnili sobie awans do półfinału rozgrywek kosztem gospodarzy, czyli Brazylii.
Cóż za spektakl
Oba zespoły bardzo spokojnie rozpoczęły spotkanie, nie forsując tempa. Minimalna przewaga należała jednak do Francuzów, którzy byli wspierani przez brazylijską publiczność (5:4). Amerykanie po niezłym otwarciu, zaczęli mieć spore problemy z utrzymaniem swojej gry, co odzwierciedlał wynik (12:9). Co prawda żadna z drużyn nie wystrzegała się błędów, lecz to „Jankesi” górowali w tej statystyce. Wszystko zmieniło się jednak, gdy na zagrywce pojawił się Maxwell Holt. Dzięki dobrym zagrywkom środkowego, podopieczni Johna Sperawa odrobili całą stratę, ponownie wracając do rywalizacji punkt za punkt (18:18). Z czasem jednak to Europejczycy nie potrafili dotrzymać kroku oponentom, którzy z każdą kolejną piłką grali coraz lepiej (19:22). Francuzi nie byli już w stanie odwrócić wyniku, przegrywając pierwszego seta (21:25).
Czytaj także: Final Six LŚ: Amerykanie za burtą! Serbia w finale!
Kadra USA podbudowana wygraniem poprzedniej odsłony, starała się wciąż utrzymywać swoją grę na dobrym poziomie. Gracze prowadzeni przez Laurenta Tillie chcieli trzymać się blisko przeciwników, lecz w wykonaniu założeń brakowało im wigoru (8:5). Zespół Sperawa musiał jednak wystrzegać się przestojów w koncentracji, gdyż od razu Francuzi to wykorzystywali (12:12). Mimo to na parkiecie wciąż przeważała ekipa z Ameryki Północnej, która prezentowała się znacznie lepiej niż w spotkaniu z Brazylią. Z tego powodu byli oni w stanie na nowo wypracować swoją przewagę, która zbliżała ich do powiększenia prowadzenia (19:16). Trener „Trójkolorowych” wziął czas i wprowadził zmiany, by zapobiec utracie odsłony, lecz zmiennicy nie wnieśli na tyle nowej jakości, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść (22:25).
Rozpędzeni „Jankesi” nie zamierzali choćby na chwilę się zatrzymywać, szybko budując kolejną zaliczkę (1:6). „Les Blues” grali bardzo źle, mając problem z kończeniem ataków, co kończyło się kontrą ze strony rywali. Przede wszystkim w ekipie z Europy razi brak pomysłu na złamanie oponenta w jakikolwiek sposób (6:11). Reprezentanci USA czuli swoją przewagę nad rywalem, lecz musieli się oni wystrzegać prostych błędów, by nie dać impulsu Francuzom do podjęcia rękawic (16:18). Nagle jednak zawodnicy w niebieskich koszulkach zerwali się do ataku, a dobra gra Ervina N’Gapetha oraz dobry serwis Beniamina Toniuttniego spowodował, że na tablicy wyników zaczął widnieć remis (20:20). O losach seta musiała zadecydować emocjonująca końcówka, która padła łupem Francuzów (26:24).
Podrażnieni obrońcy tytułu szybko wrócili do swojej dobrej dyspozycji, szczególnie strasząc oponentów w grze blokiem (3:6). Po słabym początku jednak i czwarta drużyna świata zaczęła łapać wiatr w żagle, dzięki czemu kibice zgromadzeni w hali mogli oglądać ciekawe widowisko z małą ilością błędów. U jednych i u drugich bardzo ważnym elementem był blok, gdyż Amerykanie dzięki niemu odskakiwali na kilka oczek, a ich rywale szybko łapali z nimi kontakt dzięki kilku czapom (12:13). Po kolejnym zatrzymaniu Kevina Le Roux, „Jankesi” zaczęli „odjeżdżać” w stronę wygranej (12:16). Przy stanie 14:17 sędzia pojedynku popełnił bardzo duży błąd, który kosztował Europejczyków stratę punktu. Z takiego „prezentu” skrzętnie skorzystali siatkarze z USA, wypracowując przewagę, której nie wypuścili do samego końca meczu (20:25).
Francja – USA 1:3 (21:25, 22:25, 26:24, 20:25)
USA: Anderson, Sander, Jaeschke, Christenson, Holt, Smith, E. Shoji (libero) oraz Lee, Lotman, Holmes
Francja: Rouzier, Toniutti, Tillie, Ngapeth, Le Roux, Le Goff, Grebennikov (libero) oraz Jaumel, Marechal, Lafitte, Sidibe
Tabela grupy I:
Miejsce |
Drużyna | Mecze | Zwycięstwa | Porażki | Sety | Małe punkty | Punkty |
1. | USA | 2 | 1 | 1 | 4:4 | 197:191 | 3 |
2. | Francja | 2 | 1 | 1 | 4:4 | 197:197 |
3 |
3 | Brazylia | 2 | 1 | 1 | 4:4 | 200:206 |
3 |