Jarosław Gowin na antenie TOK FM podtrzymał swoje dotychczasowe stanowisko w sprawie wyborów. Powtórzył, że w jego ocenie nie mogą się one odbyć 10 maja, tak jak planuje rząd. Choć przyznał, że popiera głosowanie korespondencyjne, to jednak wymaga ono kilku miesięcy przygotowań.
Lider Porozumienia komentował swoją niedawną decyzję o dymisji z funkcji wicepremiera i ministra nauki i szkolnictwa wyższego. „Nie chcę mówić, że wszystko dobrze zaplanowałem, bo polityka jest nieprzewidywalna – powiedział Gowin. „Historia przyzna mi rację. Wybory 10 maja nie mogą się odbyć.” – podkreślił.
Czytaj także: Kaczyński: „Opozycja nie dorosła do demokracji”
Polityk stwierdził, że jego ocenie jego propozycja była najrozsądniejsza. „Propozycja, którą przedstawiłem całej klasie politycznej, seria propozycji, ale ta najgłośniejsza – zmiana konstytucji, 7-letnia kadencja prezydencka to rozwiązanie, które jest na stole, jest optymalne.” – przekonywał Gowin.
Zaznaczył przy okazji, że zdaje sobie sprawę z tego, iż opozycję będzie bardzo trudno przekonać do tego pomysłu. „Za kilka miesięcy ci, którzy mnie krytykują, będą kiwali głowami i mówili: „Szkoda, że się na to nie zgodziliśmy” – mówił Gowin.
Były wicepremier stwierdził, że wybory już dawno powinny być przesunięte. „To, że jako klasa polityczna nie potrafimy porozumieć się w tej kwestii jest dowodem na to, że oblewamy test historii.” – przyznał Gowin. „Najbardziej żałuję, że rozmawiamy o wyborach, a nie o drugiej fazie walki z epidemią.” – zauważył.
Czytaj także: „Podobno zawiesiła pani kampanię…”. Kidawa-Błońska publikuje w sieci nowe nagranie
Gowin podkreślił, że osobiście popiera jak najszersze głosowanie korespondencyjne. Zastrzegł jednak, że potrzeba około 2-3 miesięcy, aby to dobrze przygotować. „Można zdążyć z tym na przykład na sierpień, ale nie da się zdążyć na maj.” – stwierdził.
Źr. wprost.pl