Blisko tydzień temu brytyjskie media sporo uwagi poświęciły Grzegorzowi Krychowiakowi, a raczej jego zachowaniu po zejściu z boiska podczas spotkania West Bromwich Albion z Leicester City. Polski piłkarz miał obrazić własnego trenera, który postanowił zdjąć go z boiska. Teraz władze klubu nałożyły na Krychowiaka olbrzymią karę finansową.
Do sytuacji doszło w 59. minucie meczu, gdy trener Alarn Pardew zdecydował o zdjęciu Grzegorza Krychowiaka z boiska. Na miejsce reprezentanta Polski wszedł młody zawodnik West Bromwich, Sam Field. „Krycha” był wyraźnie zniesmaczony decyzją szkoleniowca i schodząc z murawy… nie podał mu ręki. Oprócz tego z jego ust miały paść obraźliwe słowa pod adresem trenera.
Pardew, pytany przez dziennikarzy o zachowanie swojego zawodnika, przyznał, że „ma z tym spory problem”. Mam z tym spory problem, ponieważ wspierałem go i stawiałem na niego kiedy nie grał wyjątkowo dobrze. Opuścić plac gry i nie ścisnąć mojej dłoni. Dałem mu jasno do zrozumienia, że nie tego się po nim spodziewałem. Jest piłkarzem na wypożyczeniu i powinien pokazać mi odrobinę szacunku – powiedział opiekun West Bromu.
Bierne nie pozostały również władze klubu, które podjęły decyzję o ukaraniu Grzegorza Krychowiaka. Polski piłkarz będzie musiał zapłacić karę finansową w wysokości aż 100 tys. funtów, co w przeliczeniu stanowi ok. 0,5 mln zł. Dla zwykłego człowieka taka suma jest astronomiczna i oznacza bankructwo, ale nie dla „Krychy”. Mniej więcej tyle zarabia zaledwie w… tydzień.
Czytaj także: Grzegorz Krychowiak nie podał ręki trenerowi. \"Mam z tym spory problem\
Zresztą Krychowiak wkrótce najprawdopodobniej i tak opuści West Bromwich Albion. Nie spełnił pokładanych w nim nadziei, a klub zajmuje ostatnie miejsce w tabeli Premier League. Na 99% Polak po sezonie wróci do PSG, z którego został wypożyczony. Szans na grę w klubie z Paryża nie ma żadnych, w związku z czym będzie musiał poszukać sobie nowego zatrudnienia. Na ten moment nie wymienia się jeszcze klubów, które pozyskałyby naszego zawodnika.
Źródło: se.pl; wmeritum.pl
Fot.: Twitter/Sebastian Czapliński