Gubałówka to jedno z najpopularniejszych miejsc w Zakopanem. Ostatnio doszło tam do zdarzenia, które zszokowało nawet górali.
O sprawie pisze „Tygodnik Podhalański”, czyli lokalne medium. Na jego łamach opublikowano list od jednej z czytelniczek, która przyznaje, że zakaz wjazdu na Gubałówkę kompletnie się nie przyjął.
– Zakaz wjazdu na Gubałówkę się nie przyjął, o czym wiemy wszyscy. Ale może warto zapytać (nowych już) władz miasta, jak to działa, że dostawcy towarów nie są wpuszczani na zakaz i nie da się normalnie pracować, natomiast turyści (nie tylko obywatele Krajów Arabskich) urządzają sobie całodzienne rajdy deptakiem? My, jako mieszkańcy, jesteśmy zatrzymywani na Ciągłówce (bo przez Gubałówkę nie da się przejechać), a na nich nikt nie zwraca uwagi, gdzie tworzą się korki ze sznurów samochodów na obcych rejestracjach. Może po nagłośnieniu uda się wreszcie coś z tym zrobić? – pyta czytelniczka.
Kobieta do swojego listu dołączyła również zdjęcie wykonane na Gubałówce. Widać na nim… dziecko jadące na dachu samochodu.
Jesienią ubiegłego roku władze Zakopanego wprowadziły ograniczenia w zakresie dostawy towarów w tej lokalizacji. Jednak w wakacje, co pokazują zdjęcia, sytuacja znacząco się pogorszyła. Dziennikarze „Tygodnika Podhalańskiego” podkreślają, że ciągi na Gubałówce w praktyce są deptakiem, a jeżdżące nimi pojazdy utrudniają przemieszczenia się pieszym.