Helikopter, na pokładzie którego były dwie osoby spadł na zatłoczoną autostradę. W wyniku tragicznego wypadku życie stracił jeden z kierowców, w którego uderzyło śmigło maszyny.
Do wypadku doszło w czwartek około godz. 14.30 czas lokalnego w Palm River na przedmieściach Tampy. Lokalne służby poinformowały, że bezpośrednią przyczyną katastrofy była awaria silnika. Tuż po tym helikopter spadł na stanową autostradę numer 41.
Czytaj także: Samolot spadł na dom Polaków. Jedna osoba nie żyje [WIDEO]
Niestety nie obyło się bez ofiar. Śmigło maszyny uderzyło w samochód, którym kierował 75-letni mężczyzna. Kierowca zginął na miejscu, a jego 35-letni syn w stanie ciężkim trafił do szpitala.
Lokalna policja poinformowała, że żadna z osób na pokładzie helikoptera nie ucierpiała. Według ustaleń, byli to doświadczeni piloci, którzy lecieli do Sarasoty. Wiadomo, że maszyna typu Robinson R-44 była nowa.
Śledczy z Narodowej Rady Bezpieczeństwa Transportu (NTSB) wszczęli dochodzenie ws. wypadku. Wstępne przyczyny mają być znane w ciągu kilku tygodni.
Źr. tvp.info