Igrzyska olimpijskie są zawsze wyczekiwanym świętem sportu. Króluje wtedy fair play i na moment znikają podziały i konflikty. Pamiętne dla Polski Igrzyska Olimpijskie w Monachium w 1972 roku, jako jedyne, stały się także areną dramatu. Atak palestyńskich terrorystów na izraelskich sportowców zakończyła wybitnie nieudolna akcja antyterrorystyczna. Do masakry doszło w dniu 6 września.
Olimpiada w Monachium
Poprzednie Igrzyska Olimpijskie, które odbyły się na terenie Niemiec, rozegrano w Berlinie w 1936 roku. Igrzyska w Monachium miały zmazać „niemiłe” wrażenie po tamtych zawodach, które jak wiemy były sukcesem Adolfa Hitlera i jego propagandy, a kilka państw je zbojkotowało. Mimo, że od zakończenia II wojny światowej minęło 27 lat, to jednak niesmak pozostał. Organizatorzy za wszelką cenę chcieli to zmienić.
Czytaj także: Igrzyska śmierci w Monachium. 45. rocznica masakry olimpijczyków
Izraelczycy
Najbardziej zaniepokojeni byli Izraelczycy. Wielu straciło swoich bliskich, którzy zginęli z rak Niemców podczas Holocaustu. Uznano jednak, że udział izraelskich sportowców będzie miał wydźwięk ideowy. Będzie to dowód na to, że mimo starań nazistów nie udało się wyniszczyć narodu izraelskiego. Mało tego Monachium leży tylko 16 km od Dachau, miejsca, gdzie zlokalizowano jeden z najcięższych obozów zagłady. Izraelczycy mieli jednak obawy co do bezpieczeństwa, bo lekceważono podstawowe zalecenia i procedury. Swobodnie można było opuścić wioskę olimpijska, czy to przez bramę, czy co gorsza przez płot. Nie sprawdzano przepustek. Organizatorzy niefortunnie ulokowali izraelską ekipę. Ich mieszkania znajdowały się w małym budynku, w pobliżu bramy. Ochronę tworzyli słabo wyszkoleni i uzbrojeni niemieccy pogranicznicy, kompletnie nie przygotowani do tego typu zagrożeń. Izraelscy specjaliści opracowali kilkanaście możliwych scenariuszy zagrożeń rodzimej ekipy. Jednym z nich był atak grupy terrorystów. Specjaliści z Niemiec uznali je za niedorzeczne. Jak bardzo się mylili, okazało się 5 września 1972 roku.
Atak
5 września o godzinie 4;30 rano, czasu lokalnego, do wioski olimpijskiej wdarli się ubrani w dresy terroryści. O dziwo dostali się do niej przez ogrodzenie dzięki pomocy… amerykańskich sportowców. Jankesi uznali ich za sportowców, którzy tak jak oni chcieli niepostrzeżenie wrócić do wioski z nocnej eskapady. Inne źródła podają, że dostać się do wioski pomogli Kanadyjczycy. Terroryści udali się w kierunku budynku, w których zlokalizowano izraelskich sportowców i trenerów. Ośmiu terrorystów z organizacji „Czarny Wrzesień” uzbrojonych m.in. w kałasznikowy, pistolety i granaty, wtargnęło i sterroryzowało sportowców. Yossef Gutfreund, izraelski sędzia, do którego mieszkania jako pierwsi weszli terroryści wszczął alarm. Współlokatorzy próbowali zabarykadować drzwi, a jeden z nich, trener podnoszenia ciężarów, Tuvii Sokolsky uciekł przez wybite w pośpiechu okno. Trenera zapasów Mosze Weinberga najpierw postrzelono w policzek, a następnie nakazano współpracę w poszukiwaniach kolejnych zakładników. Skłamał, że mieszkańcami mieszkania numer 2 nie są Żydzi, a zamiast tego zaprowadził terrorystów do mieszkania trzeciego. Zamieszkiwali je zapaśnicy i ciężarowcy. Było ich sześciu, a Weinberg miał nadzieję, że swoją siłą zdołają obezwładnić przeciwników. Niestety zostali zaskoczeni we śnie i przeprowadzono ich do kwater trenerskich. Weinberg ponownie zaczął się szarpać z terrorystami. Umożliwiło to ucieczkę zapaśnikowi Gadowi Tsobariemu. Weinberg zdołał ogłuszyć jednego, a drugiego terrorystę zranić prostym nożem do owoców, ale został zastrzelony. Kolejny zakładnik, weteran wojny sześciodniowej, zapaśnik Yossef Romano również zranił jednego z napastników, ale podobnie jak Weinberg został zastrzelony. Jego zwłoki ciągle leżące na podłodze miały być przestrogą dla ocalałych zakładników. W sumie uwięziono 11 osób, dwie zastrzelono na miejscu. Kolejne siedem jakimś cudem ukryło się i uciekli z budynku. Dwie sprinterki mieszkały w innym budynku, a kolejnych dwóch sportowców mieszkało w Kilonii, 900 km od Monachium. Do całej liczby doliczyć trzeba dwóch uciekinierów, którzy przez okna opuścili budynek. Mózgiem operacji i szefem komanda terrorystów był Lutif Atif (pseudonim Issa, czyli… Jezus), syn chrześcijanina i Żydówki. Terroryści zaatakowali, bowiem władze MKOL odmówiły udziału w olimpiadzie palestyńskim sportowcom. Podobno o akcji wiedział sam Arafat i terroryści otrzymali „błogosławieństwo” władz Fatahu.
Negocjacje
Terroryści zażądali uwolnienia palestyńskich więźniów, których przetrzymywano w izraelskich zakładach penitencjarnych. W sprawie przewijają się nazwiska przywódców bardzo niebezpiecznej organizacji terrorystycznej-Frakcji Czerwonej Armii (niem. Rote Armee Fraktion, RAF [nie mylić z brytyjskim lotnictwem-DW])-Ulrike Meinhof i Andreasa Baadera (więcej tutaj). RAF wielokrotnie współpracował z palestyńskimi i arabskimi organizacjami terrorystycznymi. Dlatego uwolnienie ich było jednym z postulatów „Czarnego Września”. Terroryści gdyby uwolnienie więźniów w ciągu doby byłoby niemożliwe terroryści zażądali samolotu, którym bezpiecznie dostaliby się na teren Egiptu. Z porywaczami negocjowali także przedstawiciele MKOL i Ligi Arabskiej. Terroryści byli nieugięci i twardo obstawiali przy swoich żądaniach, odrzucili propozycję otrzymania dość sporej sumy gotówki w zamian za uwolnienie przetrzymywanych. Jak na ironię porywaczom wydatnie pomogły media. Transmisje telewizyjne były czymś w rodzaju „monitoringu” i dzięki nim terroryści mieli stały podgląd na zewnątrz budynku i doskonale wiedzieli o sytuacji wokół budynku. Termin ultimatum terroryści ustalili na 24 godziny. Władze Niemiec na cele z kanclerzem Brandtem zgodziły się. Porywaczom obiecano transport helikopterami na lotnisko, gdzie czekał „specjalnie” przygotowany samolot Lufthansy. W razie niespełnienia ultimatum zakładnicy mieli zginąć.
Masakra
Władze Niemiec, wsparte przez szefa izraelskiego Mossadu, postanowiły spełnić żądania porywaczy. Podstawiono dwa helikoptery, którymi porywacze i sportowcy mieli być przetransportowani na monachijskie lotnisko Fürstenfeldbruck. Tam czekać miał samolot niemieckiej Lufthansy, gotowy do podróży do Egiptu. Śmigłowce dotarły na lotnisko 5 września o godzinie 22:30. Niemcy zdecydowali o szturmie i próbie odbicia zakładników. Zrezygnowano z użycia wcześniej ukrytych w samolocie policjantów, co przyczyniło się do fiaska operacji. Porywacze „Issa” i „Tony” wraz z pilotami śmigłowców wyszli sprawdzić samolot. Po odkryciu podstępu rozpoczęła się prawdziwa „jatka”. Na lotnisku rozlokowano kilku snajperów. Jeden z nich chciał zabić „Issę”, by zburzyć morale porywaczy, ale w ciemności trafił w „Tony’ego”” w udo. Zdiłał on jednak uciec w ferworze walki poza lotnisko. Issa” wpadł w panikę. Najpierw strzelił w kierunku wieży kontroli lotów i zabił jednego z policjantów, a następnie zastrzelił zakładników w jednym z helikopterów i dodatkowo wrzucił do niego granat. Strzały padły koło godziny 23, a panikę wśród terrorystów spowodowało pojawienie się opancerzonych transporterów niespełna godzinę później. Było bardzo ciemno, lotnisko nie było dostatecznie oświetlone. Strzały padały przypadkowo. „Issa” został zabity, taki sam los spotkał kolejnych czterech, z tym, że „Tony” został zabity podczas pościgu poza lotniskiem. Trzech zakładników schwytano. Media informowały, że zakładnicy przeżyli, a napastników zabito. Akcja skończyła się o godzinie 1:30 w nocy. Sądzono przez lata, że zakładnicy z drugiego helikoptera zginęli wskutek nieudolnej akcji i od kul niemieckich służb. Pisał o tym m.in „Der Spiegel”. Amerykański „Time” opierając się na odtajnionych dokumentach napisał, że pozostałych sportowców zabił Adnan Al-Gashey, który stał w drzwiach wspomnianej maszyny. Był on jednym z trzech zamachowców, którzy przeżyli akcję. O 3:24 reporter amerykańskiej stacji ABC Jim McKay poinformował:
Kiedy byłem dzieckiem, mój ojciec mawiał: »Nasze największe nadzieje i nasze najgorsze obawy rzadko się realizują«. Nasze najgorsze obawy zrealizowały się dziś. Ogłoszono, że było 11 zakładników. Dwóch z nich zostało zabitych wczoraj rano w swoich pokojach, dziewięciu zginęło dziś na lotnisku. Wszyscy zginęli
Konsekwencje
Igrzyska przerwano dopiero po 24 godzinach od porwania. Wioska olimpijska żyła swoim życiem, ale dramat porwanych sportowców obserwowano nie tylko w telewizji. Porywaczy na balkonie budynku izraelskiej ekipy wraz z przerażonymi sportowcami mogli obserwować także mieszkańcy sąsiednich bloków. Kontrowersyjna jest na pewno postawa władz MKOL, a szczególnie przewodniczącego Avery’ego Brundage’a. Po pierwsze przerwał on olimpiadę dopiero po dobie od porwania i nie zamierzał jej całkowicie przerywać, bo jak mówił:
Igrzyska muszą trwać, i musimy… i musimy kontynuować nasze wysiłki, by były czyste i uczciwe
Skandalem można nazwać jego przemówienie podczas uroczystości ku czci zabitych. Zamach Palestyńczyków porównał do… walki o udział profesjonalnych sportowców na igrzyskach oraz działań Rodezji w celu zniesienia zakazu uczestniczenia w olimpiadzie w Monachium. Skandaliczne było zachowanie państw arabskich, które odmawiając opuszczenia flag podczas ceremonii żałobnej, niejako udzielały niemego poparcia palestyńskim terrorystom. Dopiero po naciskach MKOL flagi opuszczono. Kilka państw opuściło igrzyska, a niektórzy sportowcy także opuścili Monachium i swoje drużyny w geście solidarności z Izraelczykami oraz sprzeciwu wobec postępowania MKOL. Izrael natomiast przeprowadził zbrojne operacje wymierzone w terrorystów arabskich i „Czarny Wrzesień”. Działania Mossadu były skuteczne, bo w 1979 roku zabito przywódcę „Czarnego Września”. Igrzyska w Monachium były ostatnimi w kadencji przewodniczącego MKOL, bo wkrótce po nich podał się do dymisji.
Jeszcze jedno działanie MKOL może bulwersować. Aby „nie obrazić niektórych państw” długo nie pozwalano na godne upamiętnienie ofiar masakry, co pokazało czym staną się igrzyska olimpijskie. Jedna tablica stoi przy Stadionie Olimpijskim w Monachium, a druga na budynku, w którym mieszkali Izraelczycy. W Sydney taka tablica od 1999 roku znajduje się na tamtejszej olimpijskiej arenie.
źr.wikipedia.org, polskieradio.pl, historia.newsweek.pl
fot. commons.wikimedia.org
Czytaj również: Korwin-Mikke: Tak jak ostrzegałem. Wylądujemy między nacjonalistyczną Ukrainą i nacjonalistycznymi Niemcami