W środę Joe Biden w swoim wystąpieniu ujawnił, że ma raka. Służby prasowe Białego Domu szybko jednak zdementowały słowa prezydenta i wyjaśniły, co miał na myśli.
W środę Biden odwiedził Somerset w stanie Massachusetts, gdzie wygłosił przemówienie. Jeden fragment wystąpienia zszokował komentatorów. Prezydent przyznał bowiem, że cierpi na chorobę nowotworową.
Szokująca była nie tylko sama informacja, ale również forma, w jakiej Biden ją przekazał. Otóż prezydent USA wspomniał o swojej chorobie zupełnie na marginesie skupiając się na wpływie globalnego ocieplenia na stan zdrowia Amerykanów.
Czytaj także: Ławrow zapowiada uderzenie na zachodnią Ukrainę. Powód? Dostawy broni
„To dlatego ja i tak cholernie wielu innych ludzi, z którymi dorastałem, ma raka i dlatego przez długi czas stan Delaware miał najwyższy wskaźnik zachorowań na raka w kraju” – powiedział Biden mówiąc o zmianach klimatycznych.
Słowa prezydenta wywołały konsternację na tyle dużą, że konieczna była interwencja służb prasowych Białego Domu. Wyjaśniono, że Biden miał na myśli niezłośliwego raka skóry, z którym mierzył się przed laty. Jednak skuteczne pokonał chorobę jeszcze przed objęciem, urzędu. Obecnie prezydentowi ma nic nie dolegać.
Amerykańskie media przypominają, że lekarz Bidena, dr Kevin O’Connor, wydał w ubiegłym roku raport o stanie zdrowia, w którym nie wspomniał, że prezydent USA cierpi na jakiekolwiek aktualne nowotwory. „Miał kilka zlokalizowanych, nieczerniakowych nowotworów skóry, zanim rozpoczął swoją prezydenturę. Zmiany te zostały całkowicie wycięte” – napisano w raporcie.
Źr. dorzeczy.pl; onet