Dramatyczne sceny rozegrały się we Włocławku przed sklepem należącym do sieci Auchan. Jeden z klientów zasłabł, więc natychmiast wezwano pogotowie. Niestety okazało się, że karetka nie przyjechała przez kilkadziesiąt minut z powodu dużego obłożenia spowodowanego pandemią. Pracownicy sklepu sami podjęli reanimację, ale ta okazała się nie skuteczna i mężczyzna zmarł.
Tragedia rozegrała się w czwartek około godziny 13:00. Starszy mężczyzna robił zakupy w sklepie. W pewnym momencie poczuł się jednak bardzo źle i zasłabł. Na ratunek klientowi ruszyli pracownicy sklepu, którzy praktycznie od razu zadzwonili na pogotowie.
Czytaj także: Prof. Banach: jeśli nie będziemy mądrzy, będą następne fale pandemii
Niestety okazało się, że karetka nie przyjechała, bo w całym mieście nie było ani jednego wolnego zespołu ratowniczego. Co gorsza, najbliższa karetka znajdowała się aż w powiecie aleksandrowskim. Niestety na ratunek było już za późno, bo na miejsce dotarła dopiero po 40 minutach od wezwania.
Karetka nie przyjechała z powodu pandemii?
Informująca o sprawie „Gazeta Pomorska” relacjonuje, że mężczyzna w czasie oczekiwania odzyskał przytomność. Nie trwało to jednak długo, bo po chwili ponownie ją stracił. Wtedy pracownicy sklepu przestali wyczuwać jakiekolwiek funkcje życiowe u mężczyzny. Nie wahali się długi i przystąpili do reanimacji, która trwała aż na miejscu pojawiła się karetka i ratownicy medyczni.
Na miejscu była również policja z Włocławka. Inni świadkowie kilkanaście kolejnych razy dzwonili na pogotowie, ale żadna karetka się nie zwolniła. Z nieoficjalnych ustaleń „Gazety Pomorskiej” wynika, że brak wolnej karetki był spowodowany głównie wyjazdami związanymi z pandemią koronawirusa.
Źr. pomorska.pl