20 maja 2018 roku Karol Bielecki, były piłkarz ręczny VIVE Kielce oraz reprezentacji Polski, ogłosił zakończenie kariery sportowej. Definitywnie z parkietu zszedł 3 czerwca, gdy VIVE rozegrało swój ostatni mecz ligowy w sezonie 2017/2018. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Bielecki opowiedział o tym, jaki wpływ na jego organizm miało zawodowe uprawianie sportu.
W swojej biografii Karol Bielecki pisał, że wyobrażał sobie, iż po zakończeniu kariery sportowej wreszcie zapomni o towarzyszących mu nieustannie bólach. Miał również nadzieję na to, że będzie mógł się wyspać, gdyż do tej pory obolałe mięśnie niejednokrotnie mu to uniemożliwiały. Z perspektywy czasu okazuje się jednak, że lata spędzone na parkietach nadal dają się we znaki.
„Ciągle boli. Takie jest nasze życie. Sportowcy w trakcie kariery pracują, niszczą organizm, a później ciało wystawia rachunek” – powiedział gorzko Bielecki w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl
Były piłkarz ręczny, który wielokrotnie występował w barwach reprezentacji Polski, przyznaje, że jeszcze przez długi czas będzie musiał odwiedzać gabinety fizjoterapeutów oraz masażystów.
„Swoje w życiu przebiegłem, wyeksploatowałem organizm. To się stało, niczego już nie zmienię. Sportowcy nie różnią się tu jednak od innych ludzi. Tak samo przecież swój rachunek musi kiedyś spłacić murarz, który przez lata ciężko pracuje na budowie, aby godnie żyć” – powiedział zawodnik.
Cały wywiad z Karolem Bieleckim znajdą państwo TUTAJ.
Karol Bielecki to nie jedyny przypadek. Na podobne wyznanie zdecydowała się Justyna Kowalczyk
Karol Bielecki to nie jedyny sportowiec, który wprost przyznaje, że kariera sportowa daje się we znaki nawet po jej zakończeniu.
W sierpniu tego roku opisywaliśmy wypowiedź Justyny Kowalczyk, która opowiedziała, co usłyszała od lekarza podczas jednej z rutynowych wizyt.
„Ostatnio lekarz ortopeda stwierdził, że moje ciało to wrak. Kilka przepuklin w kręgosłupie, zrypane kolana, achillesy, pościerane chrząstki, zwyrodnienia stawów” – oświadczyła sportsmenka.
„Startowałam na igrzyskach z połamaną stopą. Słyszałam oburzone głosy, że tak nie można, że popsuje się jeszcze bardziej. No i co z tego, że popsułam? Stopa boli na zmianę pogody, a złoty medal olimpijski leży w szafce. Dobry interes” – dodała sugerując, iż niczego nie żałuje.