Karolina Kowalkiewicz – zawodniczka klubu Gracie Barra Łódź, mistrzyni KSW w kategorii do 52 kg opowiedziała w rozmowie z naszym portalem o tym jakie ma ambicje sportowe, co lubi robić poza treningami na macie, a także o swoich początkach z MMA. Zapraszamy do lektury wywiadu!
Krzysztof Chałabiś: Napisałem wiadomość do Karoliny Kowalkiewicz, a odpisał manager. Czy taka osoba w dużym stopniu poprawia komfort pracy na treningu?
Karolina Kowalkiewicz: Manager na pewno nie poprawia komfortu pracy na treningu, ale zdecydowanie bardzo ułatwia życie. Na pewnym etapie kariery posiadanie managera jest niezbędne. Zajmuje się on kontraktowaniem walk i pozyskiwaniem sponsorów oraz całą tą papierologią, której ja osobiście nienawidzę. W tym momencie ciężko by mi było sobie wyobrazić życie bez mojego „menago” Pawła Kowalika.
Kiedy po raz kolejny zobaczymy Karolinę Kowalkiewicz w klatce KSW?
Nie wiem, bo to nie ode mnie zależy. Jestem obecnie nie tylko zawodniczką KSW, ale także Invicta FC, a w grę wchodzą także inne rozwiązania. Sama chciałabym wiedzieć, kiedy znów zawalczę, ale niestety nie wiem.
Jaka była Twoja najtrudniejsza walka w karierze i dlaczego?
Wydaje mi się, że najtrudniejsze walki dopiero przede mną.
Czy są jakieś osoby, którymi inspirujesz się w mieszanych sztukach walki?
Jest wielu zawodników zarówno w Polsce jak i za granicą których podziwiam, ale chyba największą inspiracją jest mój klubowy kolega Marcin „BJ” Lasota. Nie jest to typ „utalentowanego” zawodnika. Kiedy pojawił się u nas w klubie, mój trener żartował sobie nawet, że „BJ” jest asportowy. Mimo tego Marcin się nie poddawał i dzięki ciężkiej, sumiennej pracy stał się najlepszym zawodnikiem w Polsce i jednym z najlepszych zawodników w Europie. To kwestia czasu kiedy będzie numerem 1 na świecie.
Czy jest szansa, że za jakiś czas Karolina Kowalkiewicz pójdzie śladem Joanny Jędrzejczyk i Polscy kibice będą mogli się raczyć kolejną naszą zawodniczką w federacji Ultimate Fighting Championship (UFC)?
Oczywiście, że jest. Nigdy nie ukrywałam swoich ambicji odnośnie UFC. Jestem przekonana, że prędzej niż później zawalczę w UFC.
Czy trudno kobietom w Polsce zacząć treningi mieszanych sportów walki? Jak jesteś odbierana w tak bardzo zdominowanym przez mężczyzn gronie?
Nie jest trudno. Wystarczy chcieć. Nigdy nie czułam, żebym była dyskryminowana w klubie w którym trenuję, panuje tam naprawdę bardzo fajna, rodzinna atmosfera. Niedawno pojawiły się u nas kolejne zawodniczki i również zostały bardzo dobrze przyjęte.
Jak długo musiałaś czekać, by ktoś dostrzegł Twoje umiejętności i zaproponował Ci poważną walkę?
U mnie wszystko potoczyło się bardzo szybko. Trenowałam amatorsko, dla samej siebie, a tu nagle pojawiła się propozycja zawodowej walki na gali EFS. Przyjęłam propozycję i w tym momencie zaczęłam trenować MMA „tak na poważnie”. Walkę wygrałam i „złapałam bakcyla”, wiedziałam, że to jest co chcę robić w życiu. Rok później byłam już mistrzynią KSW.
Co jest Twoim największym marzeniem docelowym w karierze? Czy dajesz sobie pewną granicę czasową ich na spełnienie?
Nie lubię głośno mówić o marzeniach, opowiem Wam o nich kiedy się spełnią.
Śledzisz poczynania innych polskich sportowców? Jesteś kibicem jakiegoś sportu?
Zawsze powtarzałam, że wolę uprawiać sport niż go oglądać. Ale staram się być na bieżąco z tym co się dzieje w świecie sportu. Oczywiście najbardziej interesuje mnie MMA i kibicuję moim klubowym kolegom i koleżankom.
Karolina Kowalkiewicz prywatnie. Kim jesteś? Co robisz poza czasem spędzonym na sali treningowej?
Bardzo lubię podróżować, chodzić po górach, mieć kontakt z naturą. Kiedy tylko mam okazję staram się wyrwać z miasta. W wolnej chwili lubię też posłuchać muzyki, obejrzeć dobry film, albo poczytać książkę. Najbardziej lubię kryminały. Uwielbiam też spędzać czas z rodziną i przyjaciółmi.
Masz jakieś rady dla początkujących zawodniczek MMA?
Nigdy nie traćcie wiary w siebie, nie poddawajcie się, nawet mimo niepowodzeń. Trenujcie sumiennie i słuchajcie swojego trenera <śmiech>.