Kazimierz Marcinkiewicz w programie Wirtualnej Polski opowiedział o swoich politycznych planach. W ostatnim czasie głośno mówiło się, że jego problemy z byłą żoną uniemożliwią mu start w wyborach.
Kazimierz Marcinkiewicz podkreślił, że Polska potrzebuje Koalicji Europejskiej. Były premier wyznał, że chciałby wystartować z jej list, ale zdaje sobie sprawę, że szanse na to nie są duże.
– Oddałem się do dyspozycji. Pewnie na dziś jest bardziej na nie, ale mam czas – mówił polityk.
Czytaj także: Marcinkiewicz nie wystartuje w wyborach przez alimenty?
– Negocjowałem jako premier budżet, znam ludzi w Brukseli, urzędników, którzy za to odpowiadają i dlatego pomyślałem, że mogę się przydać – dodał.
Kazimierz Marcinkiewicz o KE: I tak będę ją wspierał
Były premier wyznał, że pracuje nad programem dla KE, ale nie wie, czy jej politycy będą chcieli go użyć. Marcinkiewicz odniósł się również do największego konkurenta Koalicji Europejskiej czyli Prawa i Sprawiedliwości. Jego zdaniem działacze PiS nie posiadają własnych poglądów, a jedynie powtarzają hasła Jarosława Kaczyńskiego.
– Jeśli Koalicja Europejska uzna, że nie jestem wart, żeby kandydować, to i tak będę ją wspierał –deklaruje były premier.
Kazimierz Marcinkiewicz nie wystartuje przez alimenty?
Ostatnio w mediach pojawiły się informacje, że były premier Kazimierz Marcinkiewicz nie znajdzie się na listach Koalicji Europejskiej na wybory do Parlamentu Europejskiego. Wszystko przez długi alimentacyjne polityka wobec byłej żony Izabeli.
Według „Super Expressu” Kazimierz Marcinkiewicz miał startować do Parlamentu Europejskiego z trzeciego miejsca w Zachodniopomorskiem. Jednak jak informuje „SE”, na listach opozycji nie ma dla niego miejsca.
„Powiem dyplomatycznie: o listach zdecydujemy w ciągu najbliższych dwóch tygodni. I nie ma tematu, jeśli chodzi o pana Marcinkiewicza” – mówi Borys Budka. Z kolei anonimowi politycy PO mówią, że były premier nie znajdzie się na listach przez problemy w życiu prywatnym.
Była żona Marcinkiewicza walczy o alimenty
Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz od dłuższego czasu walczy z byłym mężem. Kobieta twierdzi, że polityk nie płaci jej alimentów, o czym wielokrotnie informowała w mediach.
„Wyrok sądu w tej sprawie jest prawomocny. No chyba, że pan Marcinkiewicz jest ponad prawem.W sumie powinnam dostać 112 tys. zł, a nie zapłacił ani złotówki. Kodeks karny precyzuje to jasno. Za uchylanie się od obowiązku alimentacyjnego grozi grzywna, a nawet więzienie. Do 25. dnia każdego miesiąca mam dostawać 4 tys. zł alimentów” – przypomina kobieta w rozmowie z „Super Expressem”.
Izabela wskazuje, że komornicy nie są w stanie ściągnąć tych pieniędzy, ponieważ były premier nie ma ich na koncie.
„Dziwię się, że człowiek, który lansuje się na eksperta nie tylko politycznej moralności, jest ponad prawem. „Idź do sądu, na policję i gdzie tylko chcesz”. Tak mi napisał były mąż, gdy spytałam o spłatę alimentacyjnego długu” – żali się Olchowicz-Marcinkiewicz.
Źródło: dorzeczy.pl, wMeritum.pl