Wstrząsające sceny rozegrały się w Goczałkowicach-Zdroju w województwie śląskim. 37-letni kierowca TIR-a miał atak serca. Choć w sytuacji szybko zorientowali się świadkowie zdarzenia, to jednak nikt mu nie pomógł. Bali się, że może być zakażony koronawirusem.
Do dramatycznego zdarzenia doszło 9 kwietnia około godziny 17:00 w Goczałkowicach Zdroju. Kierowca TIR-a zatrzymał się przed sygnalizacją świetlną, na której pojawiło się czerwone światło. Jednak w pewnym momencie pojazd ciężarowy zaczął się toczyć. Świadkowie od razu się zorientowali, że coś złego stało się mężczyźnie siedzącemu za kierownicą.
O prawie informuje lokalny portal bielsko.info, który opisuje, że jeden ze świadków wskoczył do kabiny i zatrzymał pojazd. W środku znajdował się nieprzytomny kierowca. „Świadkowie nie rozpoczęli reanimacji z obawy przed zakażeniem koronawirusem” – taką informację podał portalowi bielsko.info. jeden ze świadków zdarzenia.
Dopiero gdy na miejsce przybyli ratownicy z karetki pogotowia i Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, rozpoczęto reanimację. Choć akcja ratunkowa trwała ponad godzinę, to jednak było już za późno. Kierowca zmarł.
Czytaj także: Koronawirus groźniejszy? „Wielu nigdy nie wróci do pełni zdrowia”
Źr. bielsko.info