Wpis ks. Wojciecha Lemańskiego wywołał falę oburzenia. Wszystko przez ostry ton w którym duchowny skomentował wypowiedź premier Beaty Szydło. Kiedy emocje opadły ks. Lemański zdecydował się opublikować przeprosiny w których tłumaczy swoje słowa.
Słowa premier Beaty Szydło , które padły w rozmowie z „Gazetą Polską” wzbudziły kontrowersje, szczególnie wśród jej przeciwników. Swój komentarz w tej sprawie zamieścił także ks. Wojciech Lemański. Niemniej jednak język którym operował wielu uznało za skandaliczny. (Więcej o tym TUTAJ)
Duchowny odniósł się do ostrej retoryki stosowanej przez niektórych przeciwników PiS. Dał do zrozumienia, że rola premier Szydło sprowadza się do wykonywania zadań tzw. „naczelnika”. Skrytykował też rząd i reformy, szczególnie proponowane przez PiS zmiany w sądownictwie. Najwięcej kontrowersji wzbudził ostatni fragment:
Skoro ta osoba zdecydowała się tysiącom ludzi, którzy wyszli na ulice i place polskich miast i miasteczek by stanąć w obronie niezależności sądów – zdecydowała się publicznie napluć w twarz i oskarżyć nas o to, że protestowaliśmy wtedy za pieniądze i pod czyjeś dyktando. To powiem o tej nieporadnej, zakompleksionej i mijającej się z prawdą na każdym kroku kobiecie, słowami byłego marszałka Dorna – „ łże jak bura suka” – napisał ks. Lemański.
Po ostrych słowach pod adresem przyszedł czas na refleksję. Ks. Lemański zdecydował się opublikować przeprosiny w których wyjaśnił co sprowokowało go do użycia tak ostrych słów w stosunku do premier Beaty Szydło.
Wczoraj cały dzień spędziłem w Łodzi wspominając z przyjaciółmi straszne dni społeczności żydowskiej czasu zagłady – czytamy we wpisie.
Po powrocie do domu ks. Lemański zauważył wypowiedź premier RP, która skomentowała protesty przeciwko władzy i stwierdziła, że „to była dobrze wyreżyserowana i dobrze opłacona akcja, mająca uderzyć w polski rząd”.
Przyznaję, że boleśnie mnie te słowa dotknęły. Przez kilka dni uczestniczyłem w demonstracjach i spotykałem na nich wielu ludzi autentycznie zatroskanych o Polskę. Skomentowałem słowa pani premier, choć należało pozwolić ostygnąć emocjom. Muszę przyznać, że mnie poniosło. Chciałem jakoś stanąć w obronie tych, z którymi byłem wtedy pod sejmem, pod pałacem prezydenckim, pod sądem najwyższym – wyjaśnia ks. Lemański.
Mój komentarz był twardy i bezkompromisowy. Zbyt twardy i zbyt emocjonalny. Prawdy należy bronić ale czynić to należy rozważnie i spokojnie. Przepraszam panią premier i wszystkich, którzy poczuli się moim komentarzem dotknieci. Wszystkich, którzy odczytali moje słowa jako obraźliwe i zbyt mocne – dodaje.