Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa po raz kolejny podjęła próbę wytłumaczenia inwazji Rosji na Ukrainę. Jako jeden z przykładów rzekomego nazizmu i ksenofobii Ukraińców podała… barszcz.
Zachowanie Marii Zacharowej podczas konferencji prasowej wzbudziło duże zaskoczenie. Rzeczniczka rosyjskiego MSZ zaczęła od porównań z II wojną światową. „II wojna światowa rozpoczęła się od wysokich ideałów. Naszym przodkom powiedziano, jak mają żyć. Kto jest „czysty”, kto „nieczysty”. Która rasa ma prawo istnieć, a która nie” – stwierdziła. „Nasuwa się analogia z kampanią niszczenia literatury budzącej sprzeciw, którą naziści prowadzili w Niemczech. Ta sama kampania była prowadzona rok po roku na Ukrainie. Szereg książek spalono na stosie – o historii, etnokulturze, religii, a nawet książki dla dzieci” – dodała.
Największe zaskoczenie wzbudziły jednak słowa Zacharowej o… barszczu ukraińskim. „Ukraińcy w książkach kulinarnych (…) zakazywali innych przepisów niż na barszcz. Dlaczego? Bo barszcz może należeć tylko do jednego narodu, nie powinno się nim dzielić. Oni nie pozwalali, by był wspólny. Aby w każdym mieście i w każdym regionie każda gospodyni mogła przyrządzić go po swojemu. Oni nie chcieli kompromisu. To jest to, o czym mówimy: ksenofobia, nazizm i ekstremizm” – mówiła.
Duże zainteresowanie wzbudziły nie tylko słowa Zacharowej, ale również jej forma. Wśród obserwatorów nie brakuje głosów, że rzeczniczka rosyjskiego MSZ podczas przemówienia mogła być pijana.
Źr.: Twitter