Weekend w Lahti obfitował w wiele skrajnych emocji. Najpierw Polacy słabiej spisali się w konkursie drużynowym zajmując czwarte miejsce, a następnie Kamil Stoch zdeklasował wszystkich w konkursie indywidualnym. W tle rozgrywała się afera związana z hotelem, w jakim zakwaterowani byli polscy zawodnicy.
Bardzo pozytywnym akcentem zakończył się weekend ze skokami narciarskimi w Lahti. Kamil Stoch zdeklasował rywali w konkursie indywidualnym i pewnie zwyciężył na tej skoczni drugi rok z rzędu. Pozostali skoczkowie spisali się znacznie słabiej, najlepszy Piotr Żyła był dopiero 10. Polacy z pewnością nie są również zadowoleni w występu w konkursie drużynowym, w którym zajęliśmy ostatecznie czwarte miejsce.
W tle zawodów nie zabrakło kontrowersji związanych z hotelem Biało-Czerwonych. Nie od dziś wiadomo, że skoki narciarskie nie są tak popularną dyscypliną jak choćby piłka nożna, ale nie zmienia to faktu, że warunki hotelowe zawodnicy powinni mieć co najmniej przyzwoite. A tego z pewnością nie można powiedzieć o hotelu, w którym zatrzymali się polscy skoczkowie.
Zaraz po przyjeździe okazało się, że Polacy muszą jeść posiłki w stołówce szpitalnej, która zlokalizowana była 200 metrów od hotelu. Niewiele lepiej było w samych pokojach. Zawodnicy mieli do dyspozycji bardzo małe pokoje i łazienki, których standard był bardzo niski.
Doszło do tego, że w sprawie interweniował sam Stefan Horngacher, który jeszcze przed wyjazdem chciał, by Polakom zamieniono Kauppahotelli Grand na inny. Niestety, nie było już takiej możliwości, ponieważ w innych obiektach brakowało miejsc. „Hotel przydzielony nam przez Finów w Lahti jest totalnym żartem. Aplikowaliśmy o inny, ale nie było już w nim miejsc, więc został ten. Nie mamy dużych wymagań, ale posiłki w stołówce szpitalnej to sytuacja nie do zaakceptowania” – powiedział trener w rozmowie z portalem Skijumping.pl.
Czytaj także: Kamil Stoch nokautuje rywali w Lahti! Tak wyglądał finałowy skok [WIDEO]
Źr.: Skijumping, Twitter/Dominik Formela, Twitter/Sport247.pl