Powiedział i spojrzał w kalendarz. Tak, w końcu nadszedł ten dzień. Dziś wszyscy mężczyźni (i niektóre kobiety) wchodzą w nowy rozdział życia, bowiem to właśnie 16 września startuje kolejna edycja Ligi Mistrzów!
Nie ma znaczenia czy właśnie Putin wysyła swoje wojska na Ukrainę, czy Tusk podnosi kolejny podatek. Tym wszystkim zajmować się będę jutro. Teraz, każdy ligomistrzowy kibic żyje tym, co będzie się działo wieczorem. Wychodzimy z ukrycia i pokazujemy, że nasza egzystencja to nie tylko leżenie do góry brzuchem z pilotem od telewizora w ręku. Nie. Dziś wieczór kibice całego świata łączą się i podnoszą zacne tyłki z kanapy, idą do lodówki po piwo i siadają (nie leżą!), by w emocjach oglądać piłkarskie widowisko.
A tych emocji nie powinno zabraknąć. Dziś szczególnie ciekawie będzie w Dortmundzie, gdzie BVB podejmie Arsenal Londyn. Borussia raczej może zapomnieć o chwale z 2013 roku, kiedy to była bardzo blisko tryumfu w Lidze Mistrzów. Dobre czasy odeszły wraz z Robertem Lewandowskim. Polak od tego lata napędza inny niemiecki zespół – Bayern Monachium. Jednak również Arsenal nie jest brany pod uwagę jako faworyt do końcowego tryumfu. Londyńczycy tylko raz grali w finale tych rozgrywek. W sezonie 2005/06 musieli uznać wyższość FC Barcelony, która miała wtedy w składzie m.in. Deco, Eto’o czy Ronaldinho.
Czytaj także: Koniec epoki w Dortmundzie?
To już jest historia, która nie gra. Kanonierzy mają moc i wystrzelą na Signal Iduna Park. Schwarzengelben to przeciwnik, który zawsze jest groźny. Nieważne jak im idzie w Bundeslidze, Liga Mistrzów to inna para korków.
Jednak to niejedyny pojedynek niemiecko-angielski. Do Monachium przyjeżdża mistrz Anglii – Manchester City. Obie drużyny doskonale pamiętają ostatnie grupowe starcia. W zeszłym roku to Obywatele wywieźli z Allianz Areny trzy punkty. Teraz historia może, ale nie powinna się powtórzyć. Dlaczego? Oba kluby są bogatsze o roczne doświadczenia oraz nowych piłkarzy. Szczególnie zachwyca Xabi Alonso, którego Bayern sprowadził do siebie tego lata. Osobną kartą jest Robert Lewandowski. To właśnie on sprowadził do Bayernu polskich kibiców, którzy porzucili Borussię Dortmund. Jednak, gdy przymknie się oko na „Januszy”, zobaczyć można to, co widzą zagranicą.
A co oni tam widzą? Ano widzą piłkarza. I to nie byle jakiego, tylko takiego z najwyższej półki. Takiego, co jak wchodzisz do sklepu, patrzysz „dział alkohole” to na samym szczycie, gdzie cena za pół litra wynosi połowę średniej krajowej pensji Polaka. I właśnie taki Lewandowski, choć się zabijały o niego największe kluby na świecie, poszedł do Bayernu. I on ma stanowić o sile Bawarczyków w napadzie. W meczach przedsezonowych się spisywał, w Bundeslidze – strzelił. A jak się spisze w najważniejszych rozgrywkach? Odpowiedź w środę oraz w kolejnych meczach LM.
A teraz bez zbędnego gadania. Piwo w dłoń, czipsy pod rękę i let’s get ready to rumble!
Fot. Wikimedia
Aby śledzić informacje sportowe na bieżąco zapraszamy na nasz fanpage: