Trudno uwierzyć, że to wydarzyło się naprawdę. Uciekający łoś skoczył tak wysoko, że doprowadził do katastrofy lotniczej. Zwierzę zahaczyło o tylne śmigło helikoptera, który przelatywał nisko nad ziemią. Maszyna uderzyła o ziemię.
Wszystko rozegrało się w amerykańskim stanie Utah podczas próby założenia łosiowi nadajnika śledzącego. Zwierzę miało zostać schwytane i uśpione, ale w ostatniej chwili udało mu się uciec. W pewnym momencie łoś wykonał tak wysoki skok, że zahaczył o tylne śmigło przelatującego nisko helikoptera.
Maszyna leciała zaledwie trzy metry nad ziemią, toteż w wyniku katastrofy szczęśliwie nie ucierpiał nikt z ludzi. Niestety łoś nie przeżył katastrofy. Helikopter był wynajęty przez firmę, która zajmuje się zakładaniem tego rodzaju nadajników śledzących dzikim zwierzętom.
Pierwszy taki przypadek
Mark Hadley z Wydziału ds. Dzikiej Przyrody władz stanu Utah poinformował, że incydentem, do którego doszło 145 km na wschód od Salt Lake City zajmą się urzędnicy państwowi.
Czytaj także: Powstańcy na profilowe!
Dodał, że choć helikoptery są często używane do monitorowania dzikiej zwierzyny w Utah, to taki wypadek miał miejsce po raz pierwszy w historii. Organizacje zajmujące się ochroną praw zwierząt i tak już zaprotestowały przeciwko używaniu takich maszyn do śledzenia zwierzyny. Według USA Today, każdej zimy w USA za pomocą specjalnych nadajników, rejestrowanych jest około 1300 zwierząt.
Źródło: wprost.pl
Fot.: Twitter/The Salt Lake Tribune