Łukasz Warzecha, publicysta tygodnika „W Sieci”, postanowił podzielić się z osobami obserwującymi jego konto na Twitterze swoją korespondencją. Treść jednego z listów była wyjątkowo brutalna. Co więcej, pisała go kobieta.
Autorką wspomnianego listu była kobieta popierająca „Czarny Protest”, która odniosła się do komentarza Warzechy w kwestii Strajku Kobiet. Problem w tym, że jej krytyka była… poniżej wszelkiej krytyki. Kobieta życzyła bowiem publicyście, aby „zgwałcono mu matkę, żonę, córkę, wnuczkę, o ile takie posiada”. Chyba, że pana nie obchodzi, bo jest pan pedałem i dlatego pan tak pogardza kobietami – dodała.
Drugi list dotyczył krytycznego spojrzenia Warzechy na rząd Prawa i Sprawiedliwości. Tym razem publicystę skrytykować postanowił, jak się domyślamy, wierny sympatyk tej formacji politycznej. Warzecha dowiedział się, że „w demokratycznie wybranym rządzie” cały czas coś mu nie pasuje. A to PiS socjalistyczny, a to prezydent, a to premier, a to Morawiecki, a to Kaczyński, a to marszałkowie Sejmu czy Senatu, zrobili coś, co nie pasuje! – pisał wyraźnie poirytowany mężczyzna. Jakoś nie pisał pan o tym, że złodzieje z PO obsadzali swoich ludzi na różnych stanowiskach itp. To się podobało? – pytał.
Warzecha podszedł do obu spraw ze stoickim spokojem. Wielbiciele z różnych stron barykady ślą pozdrowienia – na papierze! Takim czymś nie można się nie pochwalić – napisał.
Wielbiciele z różnych stron barykady ślą pozdrowienia – na papierze! Takim czymś nie można się nie pochwalić. pic.twitter.com/g9ByjSmz8e
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 7 listopada 2016
źródło: Twitter, wMeritum.pl
Fot. Wikimedia/Margotte.Blogpress.pl