Aleksandr Łukaszenka odwiedził białoruską fabrykę motocykli. Początkowo przywódca przejawiał oznaki zadowolenia i podziwu dla białoruskiego zakładu. Jednak, gdy usłyszał odpowiedź na jedno ze swoich pytań, jego nastrój zmienił się o sto osiemdziesiąt stopni.
W poniedziałek Łukaszenka pojawił się z gospodarską wizytą w fabryce motocykli MotoVeloZavod. Media zwracają uwagę, że to właśnie w tych zakładach od lat trwa produkcja jednośladów, które stanowią chlubę władz w Mińsku.
Specjalnie z okazji wizyty prezydenta, kierownictwo fabryki postanowiło zaprezentować nowy model motocykla. Wizyta zaczęła się bardzo dobrze. Łukaszenka przejawiał fascynację stopniem rozwoju białoruskiej myśli technicznej. Jednak do czasu.
W pewnym momencie Łukaszenka zapytał, skąd pochodzą części, z których pracownicy montują motocykle. Gdy usłyszał, że wszystkie części pochodzą z Chin a Białorusini jedynie montują maszyny i je projektują, prezydent wpadł w szał.
„Nie ma tu nic do oglądania. To się nie uda. To się do niczego nie nadaje” – mówił polityk wyraźnie podniesionym głosem. „Musimy samodzielnie wytwarzać produkty. Do tej pory sprowadzamy komponenty z zagranicy i montujemy na miejscu. Dobrze, że mamy dobre relacje z Chińczykami” – stwierdził wyraźnie niezadowolony Łukaszneka.
Źr. wprost.pl