We wtorek informowaliśmy państwa o facebookowym wpisie aktorki, Mai Bohosiewicz, która oznajmiła, iż wycofuje się z tzw. Czarnego Protestu, ponieważ zapoznała się z ustawą antyaborcyjną przygotowaną przez inicjatywę „Stop Aborcji”. Bohosiewicz opublikowała kolejny wpis, w którym oznajmiła, iż „czuje się w obowiązku, aby uściślić na forum swoje poglądy”.
Jako że mój ostatni post dotyczący ustawy antyaborcyjnej przybrał formę viralu, czuję się w obowiązku uściślić na forum swoje poglądy – napisała we wstępie aktorka. Osobiście nigdy nie opowiadałam się ani „za”, ani „przeciw” marszowi. Nie brałam też czynnego udziału w proteście, choć, jako przedsiębiorca, umożliwiłam moim pracownikom wykorzystanie dnia wolnego 3 października. Dlaczego sama nie przyłączyłam się do strajku? Powodów jest co najmniej kilka – dodała w dalszej części.
Czytaj także: Aktorka wycofała się z „czarnego protestu” bo… przeczytała ustawę. „Wciskają ciemnotę”
W swoim wpisie aktorka wymienia dwa powody, dla których nie wzięła udziału w Strajku Kobiet. Pierwszym z nich jest fakt, iż nie chciała być kojarzona z aborcją na życzenie. (…) uczestnikami strajku nie były tylko te osoby, które sprzeciwiają się zaostrzeniu ustawy. Wśród nich pojawiali się także Ci, którzy opowiadają się za całkowitym zliberalizowaniem obowiązującego obecnie prawa do aborcji, a „aborcja na życzenie” bynajmniej nie jest tym, z czym chciałabym być kiedykolwiek kojarzona – napisała. Drugi powód? (…) jest dość prozaiczny i dotyczy szeroko pojętej mowy nienawiści, która, jeśli nie królowała na proteście, to na pewno była na nim obecna (naprawdę trzeba używać tylu wulgaryzmów, żeby coś zakomunikować!?). Problem został spłycony do fizyczności, coś na zasadzie – moje ciało – mój wybór, bez słowa na temat następstw wychowania chorego dziecka, a także roli państwa w tym wychowaniu – zdradziła i dodała, że „fala kłamstw, przekłamań i manipulacji, która zalała media” upewniła ją, iż nie powinna brać udziału w manifestacji.
Bohosiewicz przyznała również, że wspomniana „fala kłamstw” przyczyniła się do tego, iż postanowiła zapoznać się z ustawą. W której brak wzmianki o zakazie badań prenatalnych, która wcale nie pociąga lekarzy do odpowiedzialności, a także – która jest inicjatywą publiczną. A to oznacza tyle, że obecna władza za nią nie odpowiada – napisała.
CAŁY WPIS (w link należy kliknąć)
źródło: Facebook
Fot. Wikimedia/Piotr Drabik