Nie żyją dwaj policjanci postrzeleni podczas interwencji we Wrocławiu. Pojawia się wiele pytań na temat tragedii. Nie wiadomo m.in. w jaki sposób Maksymilian F. zdołał wyswobodzić się z kajdanek. Nagrania z monitoringu nie pozostawiają złudzeń, że do radiowozu wsiadał z rękami skutymi kajdankami. Po zatrzymaniu już ich nie miał.
Przedstawiciele policji w rozmowie z mediami już wcześniej potwierdzili, że po zatrzymaniu Maksymilian F. miał na rękach kajdanki. Później, gdy po obławie udało się go wreszcie zatrzymać kajdanek już nie było. Pojawia się zatem pytanie, w jaki sposób i kiedy sprawca zdołał się z nich oswobodzić.
Dziennik „Fakt” zwraca uwagę, że w grę wchodzą najprawdopodobniej trzy wersje zdarzeń. Pierwsza z nich zakłada, że Maksymilian F. samodzielnie zdjął je sobie w radiowozie, jeszcze przed strzelaniną. Jednak to oznaczałoby, że były źle zamknięte. Druga wersja sugeruje, że po postrzeleniu mundurowych, zbiegł w kajdankach i dopiero później w jakiś sposób zdołał je zdjąć.
Dziennik nie ukrywa jednak, że najbardziej prawdopodobnie brzmi trzecia możliwość. Według niej, napastnik rozkuł się samodzielnie po ranieniu funkcjonariuszy, ale jeszcze w samochodzie. „To nie było dla niego trudne. Funkcjonariusze postrzeleni w głowę na pewno nie stawiali oporu. Mógł bez problemu zabrać im kluczyki od kajdanek i albo otworzyć je jeszcze w samochodzie, albo po ucieczce i schowaniu się w bezpieczne miejsce” – powiedział „Faktowi” doświadczony policjant, z którym gazeta rozmawiał anonimowo.
Media zwracają dodatkowo uwagę, że Maksymilian F. miał kajdanki z przodu. To niestety okazało się błędem, bo gdyby ręce miał skute z tyłu, nie zdołałby sięgnąć po broń.
Przeczytaj również:
- Rozdzierające serce komunikaty. KMP we Wrocławiu o śmierci postrzelonych policjantów
- Co naprawdę wydarzyło się w radiowozie we Wrocławiu. Były antyterrorysta zwraca uwagę na jeden szczegół
- Strzelanina w Poznaniu! Sprawcy nadal na wolności. Trwa obława
Źr. o2.pl