Awantura na manifestacji przed Białym Domem. Korespondent „Faktów” TVN Marcin Wrona został przepędzony przez protestujących Kubańczyków. Tłum zmusił dziennikarza do przerwania relacji.
Opisywane zdarzenia miały miejsce we wtorek 27 lipca w Waszyngtonie. Przed Białym Domem zgromadził się tłum Kubańczyków protestujących przeciwko reżimowi w ich kraju. Uczestnicy manifestacji chcieli zmobilizować prezydenta Joe Bidena do stanowczej reakcji na sytuację na Kubie.
W pewnym momencie tłum dostrzegł dziennikarza TVN, Marcina Wronę. W stronę reportera poleciały wyzwiska. Manifestujący naciskali, by odszedł z miejsca. „Wynoś się”, „precz” – krzyczeli na nagraniu.
Przyparty do muru Marcin Wrona w końcu nie miał wyboru, przerwał relację i odszedł. Nie wiadomo jednak, dlaczego protestujący nie życzyli sobie jego obecności. Z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że zarzucono mu „poświadczenie nieprawdy”. Z kolei Paweł Żuchowski z RMF FM sugeruje, że spięcie mogło być efektem działań prowokatorów inspirowanych przez kubański reżim.
Warto dodać dlaczego tak się stało. Załączam to co napisał do mnie jeden z liderów kubańskiej opozycji w USA. Wśród tych protestujących jest wielu prowokatorów wysyłanych przez reżim. Także w roli dziennikarzy. A jak ktoś coś w takim tłumie powie to ciężko im wytłumaczyć. pic.twitter.com/sK4oPI4sQx
— Paweł Żuchowski (@p_zuchowski) July 27, 2021
Tak było w przypadku Marcina. Wielu z tych protestujących nie mówi nawet po angielsku. Należy się cieszyć, że nic się Marcinowi nie stało. Podawanie tej informacji bez szerszego kontekstu to świństwo. Marcin był tam, gdzie być powinien. W środku wydarzeń.
— Paweł Żuchowski (@p_zuchowski) July 27, 2021