Nawet kilka godzin ludzie w Kanadzie stali w kolejce po marihuanę, a i tak nie wszystkim udało się ją dostać. To efekt legalizacji narkotyku do celów rekreacyjnych.
Od zaledwie dwóch dni tzw. marihuana rekreacyjna jest w Kanadzie legalna. To efekt spełnienia obietnicy wyborczej premiera Justina Trudeau. Przekonywał on, że legalny handel pozwoli ograniczyć czarny rynek i doprowadzi do tego, że osoby nieletnie będą miały znacznie utrudniony dostęp do narkotyku.
W Kanadzie nie brakuje oczywiście przeciwników legalizacji. Twierdzą oni, że z tego powodu jeszcze więcej mieszkańców uzależni się od narkotyków. Okazuje się jednak, że kupienie marihuany nie jest wcale takie proste. Ludzie zaczęli bowiem szturmować sklepy i zaledwie dwa dni po wejściu w życie legalizacji, narkotyku zaczęło po prostu brakować w sklepach.
Jak informują media, nawet siedem godzin trzeba było czekać na marihuanę w Montrealu. Nie mniej trzeba było odstać w innych częściach kraju, a i tak nie wszystkim udało się otrzymać narkotyk. Co więcej, wielu sprzedawców już wyczuło interes i ceny znacznie podskoczyły w górę. W prowincji Quebec za puszkę marihuany trzeba było zapłacić około 5,25 dolarów kanadyjskich (około 15 złotych), zaś w Saskatchewan aż 19 dolarów kanadyjskich (około 55 złotych). Dla porównania, wcześniej średnia cena za gram wynosiła niecałe 7 dolarów.
Czytaj także: Wybór diety ma kolosalny wpływ na działanie mózgu. Naukowcy wyjaśniają