Kilkanaście osób trafiło do aresztu po sobotnim Marszu Równości, który odbył się w Lublinie. Funkcjonariusze zapowiadają, że to nie koniec. Cała trasa marszu była monitorowana i policja zamierza dokładne analizować nagrania.
W sobotę w Lublinie po raz pierwszy odbył się Marsz Równości. Wcześniej po opinii policji dotyczącej możliwego zagrożenia uczestników i mieszkańców miasta zakazany on został przez prezydenta miasta, Krzysztofa Żuka. Decyzję prezydenta podtrzymał Sąd Okręgowy, natomiast w piątek Sąd Apelacyjny ją uchylił i zezwolił zarówno na Marsz Równości, jak i kontrmanifestację.
Oba zgromadzenia faktycznie odbyły się w sobotę. Jak poinformowała policja, w samym marszu wzięło udział około 1500 osób. Przeciwko nim zgromadziła się grupa około 200 osób, która próbowała zatrzymać zgromadzenie. W stronę uczestników marszu poleciały między innymi race, konieczna była interwencja policji, która użyła między innymi gazu łzawiącego.
Po Marszu Równości zatrzymano 21 osób, z których 16 wciąż jest w areszcie. Za niektóre z przestępstw grozi im nawet 10 lat więzienia. Policja zapowiada, że to nie koniec zatrzymań, teraz mają być analizowane nagrania z monitoringu.
Czytaj także: Kilkadziesiąt osób zatrzymanych, dwóch policjantów w szpitalu. Ulicami Lublina przeszedł Marsz Równości [WIDEO]
Rzecznik prasowy lubelskiej policji, nadkom. Renata Laszczka-Rusek powiedziała w rozmowie z Polsat News, że ośmiu policjantów odniosło obrażenia, a w szpitalu pozostał jeden. „Ośmiu funkcjonariuszy odniosło obrażenia. Na całe szczęście nie są to poważne obrażenia. W szpitalu pozostał jeden z naszych kolegów, funkcjonariusz prewencji policji, który ma problemy ze słuchem z powodu petard, rac, które wybuchały, które były rzucane przez grupę chuliganów” – powiedziała.