Mateusz Morawiecki przerwał milczenie ws. taśm ujawnionych przez serwis Onet.pl. Premier rządu Prawa i Sprawiedliwości został na nich uwieczniony, a jego wypowiedzi wzbudziły kontrowersje. Do zarzutów pod swoim adresem odniósł się wreszcie sam zainteresowany.
Mateusz Morawiecki udzielił wywiadu tygodnikowi „Do Rzeczy”. Podczas rozmowy pytany był o sprawę taśm, które ujawnił serwis Onet.pl. Na nagraniach słyszymy głos Morawieckiego, który w tamtym czasie pełnił funkcję szefa banku BZ WBK.
Polityk pytany był m.in. o wulgaryzmy, który używał podczas rozmowy. Premierowi przypomniano, iż w przeszłości Jarosław Kaczyński krytykował przedstawicieli Platformy Obywatelskiej, którzy na zarejestrowanych u „Sowy” taśmach rzucali przekleństwami na prawo i lewo. Prezes PiS twierdził wówczas, że język, którym posługują się jego polityczni przeciwnicy jest „knajacki”.
Mateusz Morawiecki: kto nie przeklina, niech pierwszy rzuci kamieniem
Jak na zarzuty o nieparlamentarne słownictwo zareagował Mateusz Morawiecki? Premier polskiego rządu niezbyt przejął się sugestiami, iż sposób jego wypowiedzi urągał jego pozycji.
„Kto nie przeklina, niech pierwszy rzuci kamieniem. Być może istnieją podobni święci, ale ja, gdy poruszam się w obszarze bardziej prywatnym, czasem użyję niecenzuralnego słowa” – powiedział.
Słowa Morawieckiego są szeroko komentowane w sieci. Internauci przypominają, iż ówczesny szef banku BZ WBK nie tylko przeklinał. Jego wypowiedzi wzbudzały kontrowersje także z innego powodu. Mowa tu m.in. o słowach na temat byłego ministra w rządzie PO-PSL, Aleksandra Grada.
Obecny premier dopytywał czy Grad ma jakąś firmę lub fundację, a gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą oświadczył: „Zapytajcie go tak po cichu. Ja bym spróbował tak bardziej jednorazowo. Pięć dych czy siedem, czy stówkę mu damy na jakieś badania czy na coś (…) Dajcie mi pełne dossier. Pomyślę i jednorazowo będę mu mógł na pewno coś sprokurować”.