Kamil Sipowicz, mąż Kory, opowiedział o ostatnich chwilach życia artystki. Przyznał, że jego żona była wierna swoim poglądom do ostatnich godzin.
Sipowicz opublikował wpis na Facebooku, w którym podziękował wszystkich zaangażowanym w walkę o życie Kory.
„Kora przez ostatni miesiąc była w otoczeniu rodziny, przyjaciół oraz wspaniałej opiekunki Magdy Klorek w naszym domu w Bliżowie. Miesiąc temu wzięła ostatnią chemię w Szpitalu Jana Pawła 2 W w Zamościu. Dziękujemy pani ordynator Teresie Sosnowskiej i wspaniałej ekipie medycznej ze szpitala. Serdecznie dziękujemy też zamoyskiemu hospicjum domowemu i działowi paliatywnemu w Zamościu. Dziękuję również Ani Pakule ze wsi Szewnia Dolna za pomoc” – napisał.
Sipowicz ujawnił również, że artystka, która od początków swojej kariery muzycznej kojarzona była z ruchem hipisowskim, pozostała wierna swoim przekonaniom do końca swojego życia. Mąż Kory przyznał, że jego małżonka nie przyjęła udzielanego katolikom ostatniego namaszczenia.
„Moja żona do końca była wierna religii słońca, wiatru i kwiatów. Nie przyjęła ostatniego namaszczenia” – zdradził.
Kora zmarła w wieku 67 lat po długiej walce z chorobą nowotworową. Artysta cierpiała na raka jajnika. „Żyję z pewnym wyrokiem, dlatego szkoda mi czasu na coś, co musiałabym znowu przerwać, jeśli konieczne byłoby wznowienie terapii. Odebrałam ostatnio wyniki badań i widać poprawę, mój stan jest coraz lepszy, ale nie wiadomo jak to długo potrwa” – mówiła piosenkarka pod koniec lutego tego roku.
W ostatnich latach swojego życia Kora zamieszkała na Roztoczu. Kamil Sipowicz towarzyszył jej w walce z chorobą, której niestety nie udało się pokonać.