Emocjonujący finał wyścigu kolarskiego kobiet na igrzyskach w Tokio. Holenderka Annemiek Van Vleuten finiszując na mecie była przekonana, że właśnie zostaje mistrzynią olimpijską. Z błędu wyprowadzili ją dopiero członkowie holenderskiego zespołu. Padły przejmujące słowa…
Olimpijski finał wyścigu kolarskiego kobiet ze startu wspólnego dostarczył kibicom niezapomnianych emocji. Sensacyjną zwyciężczynią została Anna Kiesenhofer. Jeszcze kilka lat temu Austriaczka rzuciła zawodowy sport, uznając, że wyniszcza ją fizycznie i psychicznie.
Dziś w Tokio, po świetnej indywidualnej akcji, sięgnęła po złoty medal olimpijski, wyprzedzając drugą na mecie – Annemiek Van Vleuten – o niewiele ponad minutę. To jednak srebrna medalistka została bohaterką mediów.
38-letnia Van Vleuten była główną faworytką do olimpijskiego złota. Co więcej, Holenderka dojeżdżając na linię mety była przekonana, że właśnie zostaje mistrzynią. Na nagraniach z finiszu widać jej szczery uśmiech i wzniesione w geście triumfu ręce.
Van Vleuten była przekonana, że zdobywa złoto. Jak to możliwe?
Smutną wiadomość usłyszała dopiero za linią mety. Do stojącej w tłumie zawodniczki dobiegli członkowie holenderskiego zespołu. Na nagraniu widać reakcję Van Vleuten. „Och, Ruud, myliłam się. Nie nie dostałam!” – słychać.
Holenderka padła ofiarą archaicznego systemu, który obowiązuje na igrzyskach. Współcześni kolarze, biorąc udział w wyścigach zawodowych, są połączeni ze swoim teamem za pomocą zestawów słuchawkowych. Zespół informuje ich na bieżąco o sytuacji w wyścigu, czasem wydaje również polecenia.
Tymczasem na igrzyskach tego typu połączenie jest zakazane. Zawodnicy mogą jedynie otrzymywać informacje od członków zespołu, którzy jadą samochodami za peletonem, ewentualnie od ekip telewizyjnych.
Z kolarką porozmawiał później Sebastian Parfjanowicz z TVP Sport. – Na mecie myślałam, że jestem mistrzynią. Tak mi powiedziała Marianne [Vos, kolarka – red.]. Wiem, że to głupie, ale może głupie jest też, żeby w najważniejszym wyścigu czterolecia pytać ekip telewizyjnych o to jaką mam stratę i kto jest przede mną – przyznała.