In Search Of The Perfect Melody – taki tytuł nosi dziesiąty już krążek w dorobku tej zasłużonej dla polskiego rocka progresywnego formacji. Już po pierwszym przesłuchaniu zadawałem sobie pytanie, czy Millenium nagra kiedykolwiek słaby krążek? Póki co, na to przewrotne pytanie nie odpowiem twierdząco.
Nie oznacza to, że In Search Of The Perfect Melody to krążek wybitny. To blisko godzina dobrego grania w stylu IQ czy Twelfth Night, jednak zdecydowanie nie jest to zarzut pod tytułem, że Millenium się zanadto inspiruje dokonaniami powyższych grup, czy jest po prostu ich epigonem. Pozwala to osadzenie grupy dowodzonej przez Ryszarda Kramarskiego w określonej, może nie szufladce, bo unikam ich jak ognia, ale dające pewne pojęcie wszystkim niezorientowanym o tym, czego mogą się spodziewać po tych nagraniach.
Na pewno słuchacz może oczekiwać pięknych melodii i kompozycji dających się zapamiętać już po pierwszym przesłuchaniu. Płyta w pewnym sensie uzależnia, nie nudzi się ani trochę, jest w sam raz na różne okazje. Świetnie zdaje egzamin, gdy słucha się, jej jadąc zimowym rankiem autobusem do pracy, jak również gdy się z niej wraca, ale także i wieczorem, w zaciszu domowym, gdy człowiek chce odpocząć po trudach całego dnia, i pragnie oddalić się w świat dźwięków, które ukoją jego duszę.
Polecam ten ostatni sposób, bo jednak należy się solidnie skupić, aby właściwie docenić In Search Of The Perfect Melody. Już kompozycja tytułowa, blisko dwudziestominutowa suita (nie bójmy się użyć tego słowa) otwierająca płytę dostarcza nie lada doznań doznań – oczywiście artystycznych. Jest to głęboki ukłon dla klasyki rocka progresywnego. Potwierdza to początek nagrania, gdzie słyszymy a capella głos Łukasza Galla niczym Peter Gabriel w Dancing In The Moonlit Knight, i nie jest to bynajmniej złośliwe porównanie. Wiele się dzieje – jest sporo zmian nastroju, klimatu, świetnych partii solowych i powracających motywów spajających wszystkie wątki w logiczną całość. Obok muzyki mamy też bardzo ciekawy tekst, w którym bohater szuka idealnej melodii czy wersu, które pozwolą mu wznieść się na szczyt sławy. Jednak to wszystko na nic, Łukasz Gall na sam koniec gorzko śpiewa: Sława to tylko mit, miraż i więcej nic, melodia nie istnieje... Więcej optymizmu, panowie!
Na płycie jest mnóstwo szlachetnego prog rocka, w którym postawiono na klimat i feeling, a nie na instrumentalne popisy. Nomen omen, melodie są ponad techniczną ekwilibrystykę, jednak nie brakuje ciekawych intrygujących partii gitary, klawiszy czy nawet saksofonu, na którym gościnnie gra Darek Rybka.
Girl From A Glass Sphere z początku może się wydawać prog metalowym łojeniem. Jednak refren przenosi nas na chwilę do krainy łagodności, w czym zasługa anielskiego głosu Karoliny Leszko, która jest cichym bohaterem płyty, bo jej wokal wspaniale uzupełnia kompozycje Millenium. Instrumentalny The Mirror Of Memories przynosi popis gry gitarzysty Piotra Płonki, który skutecznie przyciąga uwagę, prowadząc „dialog” z saksofonem. To wszystko jest skąpane w pastelowych brzmieniach klawiszy Ryszarda Kramarskiego.
Blood On The Rain i Over & Over, to już krótsze kompozycje. Pierwsza z nich to delikatna ballada, gdzie tym razem słyszymy wiolonczelę Grzegorza Bauera. W Over & Over obok dynamiki, muzycznego nerwu potęgowanego zadziorną grą na saksofonie, mamy, po raz kolejny, spokojny śpiew Galla i Karoliny Leszko.
The world of hate is not for you… takimi oto słowami rozpoczyna się kończący krążek In The World Of Fantasy? Jest to kompozycja naprawdę wyjątkowa. Wspaniałe wokalne dialogi znowu prowadzą ze sobą Łukasz Gall i Karolina Leszko. Są zmiany klimatu, brzmienia, napięcia. Dzieje się, a to wszystko jest uporządkowane, logiczne, prakttycznie bez zbędnych nut. I w tym momencie, od okolicy siódmej minuty piosenki, gdzie następuje wyciszenie, w końcu pojawiają się męskie wokale, z którego wyłania się najpierw głos wokalisty Millenium, a następnie cudowny damski głos, delikatnie wyśpiewujący: In my world of fantasy I see our happiness… I tak mogłaby się ta kompozycja zakończyć. Karolina Leszko, jak dla mnie, trochę ukradła show na płycie całemu zespołowi.
In Search Of The Perfect Melody, to kolejny dobry krążek Millenium. Bez specjalnych fajerwerków, momentami sięgający jednak art rockowego absolutu, lecz cała płyta jest solidna, równa, bardzo dobrze zaaranżowana, a kompozycje są ciekawe, intrygujące i przede wszystkim chce się do tych nagrań jeszcze powrócić. Myślę, że nowe dzieło Millenium jeszcze nie raz zakręci się w moim odtwarzaczu.
Foto: Lynx Music.