Minister środowiska Michał Woś poinformował w mediach społecznościowych, że zakażona koronawirusem jest również jego żona i córka. Polityk zrelacjonował szczegóły swojej terapii. Okazało się, że w pewnym momencie lekarze musieli mu podać tlen.
Informacja o zakażeniu ministra środowiska pojawiła się w mediach 16 marca. Wkrótce potwierdził to sam Michał Woś. Wstępnie ustalono, że zaraził się od jednego z pracowników Lasów Państwowych.
Po stwierdzeniu wczoraj koronawirusa u pracownika Lasów Państwowych, z którym miałem kontakt, poddałem się kwarantannie i wykonałem badanie. Test dał wynik pozytywny. Czuję się dobrze. Dziękuję pracownikom służby zdrowia i wyrażam solidarność z wszystkimi chorymi. #ZostańmyWDomu
— Michał Woś (@MWosPL) March 16, 2020
Następnego dnia minister podziękował internautom za życzenia powrotu do zdrowia. „Pytacie jak się czuję: gorzej. Ale wciąż zostaję w domu. Gdyby porównywać to wczoraj jak przy lekkim przeziębieniu, a dziś jak przy porządnej grypie. Proszę o wyrozumiałość – nie mam siły na odp na telefony i prośby o wywiady” – napisał.
Teraz okazuje się, że sytuacja była o wiele poważniejsza. W piątek na profilu ministra środowiska pojawił się kolejny wpis. Woś informuje, że wyniki testów jego żony i córki potwierdziły zakażenie koronawirusem. Ich stan określono jako dobry.
Polityk zdradził również, że musiał być hospitalizowany. „Wieczorem 17/03 trafiłem do szpitala, nie obyło się bez podania tlenu. Dziś wypuszczą nas na leczenie domowe. Widziałem w akcji bohaterów tych dni: wszystkich pracowników służby zdrowia. Dziękujemy” – napisał.
Źródło: Twitter, wMeritum.pl