Dzisiejszy „Super Express” pisze o kwotach, które na podróże służbowe wydał Bartłomiej Misiewicz, były rzecznik MON. Według dziennikarzy gazety… przejechał swoją limuzyną tyle, że dwukrotnie mógłby okrążyć Ziemię.
W grudniu 2015 r., czyli zaledwie miesiąc po objęciu urzędu, Macierewicz wydał decyzję o zabezpieczaniu przez Żandarmerię Wojskową potrzeb transportowych szefa gabinetu politycznego, czyli Misiewicza. Ten już od stycznia 2016 r. zaczął śmiało korzystać z samochodu. W sumie przez rok służbową limuzyną zrobił 95 tys. km, co kosztowało niemal 60 tys. zł! Na paliwo do wozu Misiewicza z budżetu poszło miesięcznie średnio prawie 5 tys. zł! Zwykły Polak tankujący swoje auto miesięcznie przeciętnie za 300 zł mógłby tylko o tym pomarzyć… – pisze „Super Express”.
Dziennikarze gazety podają, że najwięcej na przejazdy służbowe Misiewicz wydał w styczniu tego roku. Kwota, którą miał na nie przeznaczyć oscyluje w granicach 7 tys. złotych.
Czytaj także: Leszek Bubel w układzie. Materiał Fundacji LEXNOSTRA
„SE” pisze, że wśród tych wyjazdów znalazł się m.in. słynny wypad do białostockiej dyskoteki „WOW”, której przebieg opisał później dziennik „Fakt” i od której zaczął się sukcesywny „zjazd” Misiewicza zakończony całkowitą rezygnacją z działalności politycznej.
Więcej TUTAJ.
źródło: se.pl
Fot. Flickr/Kancelaria Premiera