Bartłomiej Misiewicz pod koniec czerwca opuścił areszt, ale od tego czasu raczej niechętnie udzielał się publicznie. Teraz postanowił przerwać milczenie i udzielił pierwszego wywiadu po wyjściu na wolność. W rozmowie z Onetem mówił m.in. o kulisach jego sprawy.
W środę 27 czerwca Sąd Okręgowy w Warszawie wyraził zgodę, by Bartłomiej Misiewicz wyszedł z aresztu pod warunkiem wpłacenia poręczenia majątkowego w wysokości 100 tys. złotych. Tego samego dnia wpłata została uiszczona i były rzecznik MON mógł opuścić areszt w Tarnowie.
Po wyjściu na wolność Misiewicz niewiele publikował w mediach społecznościowych i nie udzielał wywiadów. Stało się o nim głośno za sprawą pozwu wobec Patryka Vegi. Szerzej pisaliśmy o tej sprawie TUTAJ.
„Sprawa jest dziwna”
W rozmowie z Onetem Bartłomiej Misiewicz przyznał, że nie czuje się winny i liczy na sprawiedliwy wyrok niezawisłego sądu. „Powiem tylko tyle: ta sprawa jest dziwna, od samego początku.” – stwierdził dopytywany, czy jego zatrzymanie ma charakter polityczny.
Misiewicz zdecydowanie odpiera zarzut, jakoby zawierał niekorzystne umowy w PGZ. „Nie, to jest teoria podobna do tych, które ostatnio na mój temat formułuje pan Patryk Vega. Czysta fantastyka. Co więcej, ja wtedy nawet nie byłem w PGZ zatrudniony. A pracując w MON, nie miałem nad Polską Grupą Zbrojeniową żadnego nadzoru.” – powiedział.
Misiewicz: „Zbliżyłem się do Boga”
Misiewicz przyznał, że pobyt w areszcie to było dla niego „traumatyczne” przeżycie. Większość czasu przebywał samotnie, bo był izolowany od innych więźniów. „Mnie bardzo pomogło to, że zbliżyłem się do Boga. W ogóle w więzieniu jest tak, że albo ktoś się zbliża do Boga, albo ostatecznie od Niego oddala. Bo albo czerpie się siłę z wiary, albo całkowicie traci się nadzieję. Ja się modliłem codziennie i dziś też tak robię.” – dodał.
„Mnie trzymała świadomość, że jestem niewinny. I że muszę to udowodnić. A po drugie: warto wytrzymać, gdy ma się do kogo i do czego wracać, to zresztą usłyszałem od jednego z funkcjonariuszy. Dla mnie to stało się jak motto. Poza tym nie miałem zamiaru dawać komukolwiek satysfakcji z tego, że się za tymi kratami załamię. To próbowałem wbijać sobie do głowy: „nie dam im satysfakcji”. Ale powtarzam: nie zgrywam twardziela, miałem kryzysy. Duże.” – powiedział Misiewicz.
Były rzecznik MON ostro wypowiedział się na temat Patryka Vegi, który sugerował, że Misiewicz wyszedł z aresztu, aby zablokować jego film. „To jakaś kolejna zwariowana teoria pana Vegi. Przypominam, że o moim wyjściu zadecydował niezawisły sąd, a prokuratura chciała i chce dalej przedłużenia mojego aresztu. Ten pan ma jakieś rozdwojenie jaźni. To jak w tym jego filmie: najpierw przedstawia mnie jako geja, za chwilę pokazuje sceny stosunku z kobietą, więc takie wypowiedzi nie odbiegają od tej radosnej twórczości filmowej.” – powiedział.
Całą rozmowa TUTAJ.
Źr. onet.pl