Jak zapowiedział, tak zrobił – Elon Musk nie będzie już doradzał Donaldowi Trumpowi. Odejście miliardera, to forma protestu przeciwko ostatniej decyzji amerykańskiego prezydenta o zerwaniu paryskiego porozumienia klimatycznego. Musk nie jest jedyną osobą ze świata biznesu, która wyraziła sprzeciw wobec ostatniego ruchu Trumpa.
Jeszcze w lutym szef Tesli opublikował oświadczenie, w którym podkreślił, że nie zgadza się z wieloma poglądami Donalda Trumpa, ale ma zamiar współpracować z nim. Była to odpowiedź na decyzję prezydenta o zakazie wjazdu na teren USA 7 obywateli z państw muzułmańskich.
Ostatnio, za pośrednictwem Twittera, wielokrotnie wspominał, że stara się przekonać Donalda Trumpa by nie wycofywał Stanów Zjednoczonych z porozumienia paryskiego. Jak się okazuje nic z tego nie wyszło i właściciel Tesli zrezygnował z zasiadania w radzie doradców biznesowych przy prezydencie USA.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
W jednym ze swoich wpisów z 1 czerwca, odniósł się lakonicznie do tej decyzji. Napisał, że zmiana klimatu jest faktem, a odejście od porozumienia nie jest dobre dla kraju i dla całego świata. Ponadto powołał się na przykład Chin, które na mocy porozumień do 2030 roku chcą produkować tyle energii z ekologicznych źródeł ile Amerykanie produkują w ogóle.
Okazuje się, że nie tylko Musk zaprotestował. Kilka godzin po jego odejściu, identyczną decyzję podjął szef Disneya – Robert Iger. Oprócz tego prezesi i menagerowie amerykańskich korporacji między innymi: Microsoftu i Apple’a zaapelowali, żeby przemysł amerykański mimo wszystko nie zawieszał walki ze zmianą klimatu.
Doradcy prezydenta podkreślali, że umowa w obecnym kształcie byłaby dla Stanów wielkim wyzwaniem finansowym. Natomiast dzięki jej odrzuceniu Amerykanie mogą liczyć na rozwój przemysłu i nowe miejsca pracy.