Okolice Grądów-Woniecka u zbiegu Narwi i Biebrzy pełne są śladów po łowcach i zbieraczach z epoki kamienia (5000-2000 lat p.n.e). Niewykluczone, że ludzie ci zbierali się dawniej w tym miejscu i świętowali. Mówi o tym książka wydana przez Muzeum Podlaskie w Białymstoku.
W czwartek na konferencji prasowej w Białymstoku o książce opowiadał jeden z jej współautorów, archeolog z Muzeum Podlaskiego Adam Wawrusiewicz. Podsumował on projekt „Pomiędzy Wschodem a Zachodem. Osadnictwo z epoki kamienia i prologu epoki brązu w Grądach-Woniecko, woj. podlaskie”, który wsparło Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Promocję książki pod tym tytułem zaplanowano na styczeń.
Materiały do badań, prowadzonych już w latach 70. przez Krzysztofa Burka, wiele lat przeleżały w zbiorach muzeum – powiedział Wawrusiewicz.
Czytaj także: Wpis Krzemionek na listę UNESCO potwierdzeniem rangi zabytku. Archeolog komentuje wyróżnienie
Grądy-Woniecko są położone nad rzeką Narew, w jej środkowej części, w miejscu, gdzie do Narwi wpada rzeka Biebrza. Jest to teren torfowiskowy, choć znajdują się tam również piaszczyste wyniesienia o charakterze wydmowym, których nie zalewa woda. Wawrusiewicz mówi, że to niepowtarzalny, „niesamowity” krajobraz, którego – pracując jako archeolog – nie widział nigdzie indziej.
„Cała przestrzeń tych piasków lotnych jest po prostu usłana – ale nie piaskiem, tylko pozostałościami po obecności człowieka” – mówi Wawrusiewicz. Są tam np. krzemienie, których na stanowisku odkryto ok. 12 tysięcy. Są też fragmenty spalonych kości, w tym – ludzkich, a także kilkanaście tysięcy fragmentów rozbitych naczyń (których – jak szacują archeolodzy – było około czterystu). To dziesięciokrotnie więcej, niż na innych takich stanowiskach w północno-wschodniej Polsce. „Tamtejszy piasek jest tym wszystkim dosłownie usłany” – podkreślił.
Archeolodzy mówią, że na terenach Grądów-Woniecko łowcy-zbieracze żyli w niewielkich grupach, po kilka rodzin. Musieli się jednak spotykać przy okazji świąt – aby np. szukać żon. „Młody łowca musiał znaleźć żonę czy partnerkę, ale pochodzącą z innej grupy, musiał jej szukać gdzieś dalej. W związku z tym mogły istnieć miejsca, które były wyznaczone do takich spotkań tych pradawnych łowców” – mówił Wawrusiewicz.
Archeolodzy sądzą, że takie spotkania mogły się odbywać cyklicznie, w określonych miejscach. Były to święta-rytuały, przeżywane w większej grupie i w określonej porze roku, zapewne zimą. „Ich miejscem mogły być właśnie Grądy-Woniecko; miejscem na swój sposób pięknym, miejscem nas swój sposób dostępnym, miejscem położonym u zbiegu dwóch głównych rzek” – powiedział Wawrusiewicz.
Łowcy-zbieracze mieszkali w szałasach, a miejsce pobytu zmieniali w zależności od dostępności pożywienia i pory roku – mówił Wawrusiewicz. „Zmieniali to miejsce kilka, kilkanaście razy w roku” – powiedział archeolog. Łowili ryby i zbierali rośliny (znaleziono niewiele kości zwierząt), poruszali się drogą wodną, pływając po rzece. Dodał, że w związku z tym zapewne nie posiadali „nic bardziej trwałego”.
Archeologów zastanawiała jednak duża ilość fragmentów ceramiki. Badania wykazały, że w składzie ścianek naczyń były pozostałości dihydromorfiny – co pozwala podejrzewać, że naczyń używali szamani do obrzędów świątecznych, w uświęconym miejscu, aby wprowadzić się w narkotyczny stan, w trans, i „uzyskać akceptację bogów”.
W Grądach-Woniecko znaleziono „bardzo wiele” ludzkich kości – mówią archeolodzy. Dzięki przeprowadzeniu datowania okres, z którego pochodzą szczątki, ocenia się w przybliżeniu na niemal 5 tys. lat p.n.e. Według Adama Wawrusiewicza duża liczba szczątków nie wskazuje na to, że archeolodzy mają tam do czynienia jedynie z miejscem chowania zmarłych „na bieżąco”. „Możliwe są zupełnie inne scenariusze” – sugeruje.
Znaleziska (w jednym z miejsc znaleziono np. jedynie czaszkę) i badania wykazują – zdaniem archeologa – iż społeczności łowiecko-zbierackie z epoki kamienia mogły np. odkopywać szczątki i przenosić je w inne miejsce, po czym ponownie składać do ziemi. Albo palić. „Wielość tych zachowań jest dla nas nie do pojęcia i z pewnością dotyczy jakiegoś specyficznego kultu przodków” – dodał.