Nadchodzące lata będą wymagały od funduszy inwestycyjnych znacznie większego wysiłku i nowatorskiego podejścia do zarządzania portfelami obligacji. Pieniądze klientów będzie znacznie trudniej pomnożyć. Trudniej też będzie na tym zarabiać na taką skalę jak kilka lat temu czy choćby w bardzo korzystnym 2014 roku. Fundusze inwestycyjne, które będą tylko kopiowały portfele innych, mogą mieć niebawem problem z przyciągnięciem inwestorów.
O ile jeszcze w 2014 roku obligacje skarbowe cieszyły się dużym powodzeniem, o tyle obecnie ich rentowność spadła do bardzo niskiego poziomu. Cały czas są one dobrą alternatywą dla lokat bankowych, jednak na 6-7-proc. zwroty z inwestycji nie ma co liczyć ani dziś, ani w najbliższej przyszłości.
– Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że wzrost gospodarczy jest znacznie niższy niż miało to miejsce jeszcze przed kryzysem – podkreśla w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Inwestor Paweł Gołębiewski, zarządzający BPH TFI. – Część krajów zamknęła się też na wymianę handlową. Obserwujemy do tego bardzo silne redukcje stopy bazowej ze strony głównych banków centralnych, często blisko zera, a również długoterminowe rentowności obligacji skarbowych, zarówno nominalne, jak i realne, oscylują blisko zera.
Czytaj także: Prognozy na rok 2018 - cz. 2
To oznacza, że trzeba zmienić oczekiwania wobec stóp zwrotu, twierdzi Paweł Gołębiewski. Nie będą one już tak wysokie jak te, do których inwestorzy przywykli w poprzednich latach. Mogą natomiast konkurować z lokatami bankowymi. Zwłaszcza jeśli inwestorzy myślą o 2-3-letnim horyzoncie inwestycyjnym. Banki bowiem, obawiając się podatku bankowego czy obciążenia kosztami przewalutowania kredytów, podniosły nieco oprocentowanie lokat. To jednak inwestycja na zaledwie kilka miesięcy.
– Banki pozyskują pieniądze, trochę podwyższają te stawki depozytowe i to rzeczywiście stwarza w tym momencie większą konkurencję dla rynku obligacji skarbowych. Natomiast moim zdaniem jest to sytuacja przejściowa, krótkoterminowa, a w analizie 2-3-letniej obligacje skarbowe są cały czas bardzo sensowną alternatywą.
Dla funduszy inwestycyjnych to jednak słaba pociecha. Mimo że wygrywają z lokatami bankowymi, to stopy zwrotu, które oferują, są coraz niższe., a ich koszty pozostają bez zmian, dlatego są mniej atrakcyjne dla inwestorów.
– Z czasem koszty będą miały coraz większe znaczenie – ocenia zarządzający BPH TFI. – Im niższa rentowność obligacji skarbowych, teraz ona oscyluje około 2,5 proc. dla obligacji 5-letniej, tym udział kosztów za zarządzanie rośnie. Co innego pobieranie opłaty w wysokości 1 procenta za zarządzanie w środowisku stóp procentowych na poziomie 6-7 proc., co innego teraz. Klient musi mieć większą świadomość tego, że udział tych kosztów rośnie.
Rośnie więc też rola aktywnego zarządzania, aktywnego podejścia funduszy do rynku obligacji skarbowych, aktywnego zarządzania nie tylko alokacją, lecz także selekcją i budowaniem portfela.
– Taki portfel w mojej opinii powinien – inaczej niż kiedyś – być bardziej zdywersyfikowany co do klasy aktywów i w większej części składać się np. z obligacji przedsiębiorstw, z obligacji państwowych, ale innych niż Polska, czy np. z takich elementów, jak listy zastawne albo instrumenty pochodne, które są aktywnie wykorzystywane w procesie zarządzania – mówi Paweł Gołębiewski z BPH TFI.
Jak podsumowuje, będzie to czynnikiem kluczowym dla sukcesu funduszu.
– Fundusze, które bardziej pasywnie zarządzały, pasywnie kopiowały tylko benchmark, będą miały większe problemy z osiągnięciem takiej stopy zwrotu dla klientów.