Jest poniedziałek. Nowy Rok trwa ledwo kilka dni, a Polska to nadal ten sam kraj, co w roku ubiegłym. Nic się nie zmieniło. Nadal codzienne wiadomości dostarczają porządną porcję… No właśnie czego?
Ale do rzeczy. O czym mówię. Gdy po całym długim dniu siadam przed monitor komputera i mam zamiar trochę się „doinformować” już wiem, że przegrałem. Zdążyłem obejrzeć wiadomości. Już mi ciśnienie skoczyło, już plus przyspieszył, już mam ochotę, tak po katofaszystkowsku, odpalić diesela i truć środowisko, by się na czymś wyżyć. Dlaczego? Otóż główny news w mediach, to awantura o słowa ministra Witolda Waszczykowskiego, cytuję „nie chcemy świata złożonego z rowerzystów i wegetarian”.
Słucham, czytam i nie wierzę. Ponownie mamy w Polsce aferę o nic. Burzę w szklance wody. Media rozdmuchały ten temat do granic możliwości. A tu nie ma o co robić hałasu. Przecież logiczne jest to, co minister chciał przekazać. Każdy kto choć trochę zna PiS i poglądy członków partii odczyta przekaz. „Nie chcemy świata złożonego z pedałów (bo rower), czyli homoseksualistów”. Jak na to wpadłem? Cóż. PiS broni wartości tradycyjnej rodziny złożonej z mężczyzny i kobiety. Dzisiejszy świat raczej skłania się ku otwartości na wszelkiego rodzaju odstępstwa od normy. Więc Waszczykowski powiedział „na około”, że dla niego świat obecny jest światem złym i powinno się wrócić do tradycyjnego modelu społeczeństwa i rodziny.
Czytaj także: Geostrategia, czas na radykalne zmiany
Co robią w takim wypadku media? Cóż. Wszystkie te, które gardzą PiS-em i chcą powrotu do władzy PO starają się przekonać społeczeństwo, że minister Waszczykowski nienawidzi rowerzystów i wegetarian, i ma zamiar ich eksterminować jak Hitler Żydów. Właśnie tak widzę ten temat. Większość mediów atakuje, zupełnie niepotrzebnie, bo są lepsze powody, by atakować, PiS. Dlaczego? Bo chcą, by rząd upadł, by się skompromitował i by UE i USA były zaniepokojone tym, co się nad Wisła dzieje.
Ta nagonka robi się pomału nudna i groteskowa. Uwielbiam wolne media, które krytykują rząd. Tak powinno być, że media sprawują pewną kontrolę nad władzą, by ta nie posuwała się za daleko. Jednak to, co obserwujemy w tej chwili, to nie jest krytyka w granicach zdrowego rozsądku. To jest dramat. To jest dramat, że w Polsce nie ma mediów obiektywnych (mowa tu o najważniejszych graczach). Co to jest, że TVP, TVN czy „Gazeta Wyborcza” (najpopularniejsze media w Polsce) karmią widza tymi samymi atakami na rząd? Zamiast informować o poważnych sprawach, widz słucha o tym, że jakiś minister chce zabić rowerzystów, a wegetarian powywieszać jak bombki na choince? To są normalne media? Zdecydowanie nie.
A mówiąc o mediach. Nie mogło zabraknąć, ostatnio wyciszonego, Komitetu Obrony Demokracji. W sobotę członkowie, zwolennicy, politycy (m.in. SLD, PO czy .N) oraz dziennikarze (KOD się z tym nie kryje) będą maszerować w obronie wolności słowa… Dokładnie. W obronie wolności słowa. Jak sami o marszu piszą, będą „solidaryzować się z dziennikarzami TVP i Polskiego Radia”.
Gdy zobaczyłem to wydarzenie na portalu społecznościowym, przetarłem oczy ze zdumienia. Jaka wolność słowa? Gdzie jest jej brak? Jakoś przez ostatnie dwa miesiące żadni policjanci nie interweniowali w redakcjach („Wprost” za PO). Nikt też nie wsadza do więzień za odmienne poglądy. Również policja nie spisuje uczestników marszów KOD-u (podobne praktyki miały miejsce przy okazji protestów antyPO). Uważam, że właśnie teraz mamy rozkwit wolności słowa. Powstał chociażby KOD, który sobie spokojnie maszeruje. Rząd nic z tym nie robi. Trochę Kaczyński czy ktoś inny pokrzyczy, że „podpalają Polskę” i tyle. Koniec.
Jeszcze słowo o tej „solidarności”. Wydaje mi się, że komuś bardzo się nie podoba, by zmieniać obecny stan rzeczy, w którym wszystkie liczące się media krytykują PiS. Przeciwnicy zmian boją się, że jak rząd dokona „zamachu” na TVP i PR, to swój stosunek do władzy zmienią również pozostali gracze. Ale spokojnie, tak nie będzie. „Gazeta Wyborcza” czy „Newsweek” właśnie dlatego istnieją i istnieć będą, bo stanowią przeciwwagę dla PiS i środowisk okołopisowskich. Jeżeli znikną to tylko dlatego, że rynek zweryfikował. Kaczyński nie naśle na „Wyborczą” ABW wyposażonej w czołg, by na Czerskiej nie pozostał kamień na kamieniu. Aż takim szaleńcem nie jest.
Odpowiadając na pytanie postawione w temacie. Co dają nam dzień w dzień polskie media, polityka, społeczeństwo? Dają nam stek bzdur, którymi nie powinniśmy się nigdy zajmować. Temat o cyklistach jest polityczną „matką Madzi” (kolejną w ciągu ostatnich miesięcy). Taka głupotka, co by odwrócić uwagę od innych tematów. By Polak nie myślał za dużo, tylko się na ten PiS denerwował, że on taki zły i chce wszystko i wszystkich równać z ziemią.
Na koniec sparafrazuje wielkiego polskiego publicystę 20-lecia międzywojennego Adolfa Bocheńskiego, który dość celnie oddaje obecną mentalność społeczeństwa. „Musimy żądać uleczenia naszego państwa z choroby znanej jako głupota, poprzez wycięcie wrzodu, któremu na imię media”.
Czytaj także: Naprawdę szkoda gadać: I znów ten WOŚP