Sacramento Kings wygrywa po dogrywce na własnym boisku z osłabionymi Miami Heat 108:103. Królowie odgryzają się mistrzom za porażkę 122:103 sprzed siedmiu dni i przerywają ich serię sześciu zwycięstw z rzędu.
Wspaniały popis umiejętności oraz woli walki pokazał nam duet Cousins-Gey, który zdobył razem 53 punkty i poprowadził swój zespół do zwycięstwa nad aktualnymi mistrzami NBA. Miami bez R. Allena, C. Andersena i D. Wada toczyło równą walkę z Sacramento, a w pierwszej kwarcie wydawało się nawet, że nie odczuwali osłabienia zdobywając 32 punkty lecz to Królowie okazali się skuteczniejsi w decydujących momentach meczu. Pomimo słabego początku Kings nie podali się i przez dwie kolejne kwarty odrabiali oczka do gości, którzy z każdą kwartą zdobywali coraz mniej punktów. Na półtorej minuty przed zakończeniem czwartej kwarty Heat prowadzili jedynie czteroma punktami co spowodowało podenerwowanie u podopiecznych Erika Spoelstra. Nerwowo nie wytrzymał Mario Chalmers, faulując DeMarcusa Cousinsa (na zdjęciu), czego skutkiem były dwa rzuty osobiste oraz piłka dla gospodarzy. Środkowy Sacrameno wykorzystał osobiste, a 10 sekund później Gay trafia za dwa i doprowadza do remisu. Dogrywka to przegrany pojedynek LeBrona z Cousinsem i Geyem. Wspaniały duet gospodarzy nie dopuścił aby lider Miami wyprowadził swoją drużynę na minimalne prowadzenie, przez co Miami zalicza siódmą porażkę w sezonie. O ile to zwycięstwo nie poprawia sytuacji Królów w tabeli, to przysporzyło niedogodną sytuację mistrzom, którzy zajmują drugie miejsce, mając o dwie porażki więcej niż Indiana Pacers.
Sacramento Kings – Miami Heat 108:103 (19:32, 26:23, 29:16, 19:14)
Czytaj także: 5. kolejka PHL - Unia nadal liderem, Janów i Sosnowiec bez punktów
Sacramento Kings: R. Cousins 27, R. Gay 26, I. Thomas 22
Miami Heat: L. James 33, C.Bosh 18, N. Cole 11
Fot: scott mecum/Wikimedia Commons