Historia, która przytrafiła się Georgie Knox bije rekordy popularności w sieci. Kobieta opisała, jak na początku września, wracając z pracy, potrąciła kojota. Przekonana o tym, że zwierzę zginęło przejechała kilkadziesiąt kilometrów, aż w końcu przypadkowa osoba powiadomiła ją, że w jej zderzaku jest żywe zwierzę.
Cała historia miała miejsce w Kanadzie, a konkretnie w południowo-zachodniej części kraju. Georgie Knox, opisuje, że do zdarzenia doszło na początku września, kiedy wracała samochodem z pracy. Niestety, na jezdni pojawił się kojot, w którego uderzyła z wielką silą Knox.
Kobieta relacjonuje, że „usłyszała gruchnięcie”. Przekonana, że zabiła zwierzę jechała dalej, lecz po przejechaniu ponad 30 kilometrów (Airdrie -Calgary), kiedy zatrzymała się na światłach dowiedziała się jak bardzo się myliła. Poinformowała ją o tym przypadkowa osoba, która zauważyła, że w zderzaku kobiety coś jest.
Kiedy wyszła sprawdzić, nie uwierzyła własnym oczom: kojot utkwił głęboko w plastikowej kratce zderzaka. Kobieta szybko zawiadomiła weterynarzy, którzy przyjechali po chwili i wyciągnęli zwierzę ze specyficznej pułapki. Specjaliści sprawdzili stan zdrowia kojota. Okazało się, że poza „minimalnymi urazami” nie odniósł poważnych ran. Kobieta napisała, że po pewnym czasie wypuszczono go na wolność.