Noszenie maseczki przez trzy godziny pełnej pracy biurowej nie spowodowało niedotlenienia czy zwiększenia poziomu CO2 w organizmie – mówi ratownik medyczny i nauczyciel akademicki, Jarosław Sowizdraniuk, który w ramach eksperymentu monitorował parametry życiowe podczas pracy w masce.
Jarosław Sowizdraniuk, ratownik medyczny i nauczyciel akademicki z Uniwersytetu Medycznego im. Piastów Śląskich we Wrocławiu, zabrał głos w dyskusji dot. noszenia maseczek w czasie pandemii COVID-19. Zmierzył się też z niektórymi doniesieniami, według których noszenie maski niekorzystnie wpływa na przebieg parametrów życiowych czy prowadzi do podniesienia poziomu dwutlenku węgla w organizmie.
Przebieg eksperymentu jest dostępny na stronie: https://youtu.be/tLKUIpd92dI
Przeprowadził na sobie doświadczenie i sprawdził, w jaki sposób noszenie maseczki wpłynęło na funkcje życiowe jego organizmu. „Poprzez mój eksperyment chciałem przekonać głównie osoby zdrowe i aktywne społecznie do noszenia maseczek, co wpływa na bezpieczeństwo nas wszystkich. Uświadomić, że ich zdrowie nie jest zagrożone poprzez używanie tych zabezpieczeń. Konsekwencje zarażenia SARS-CoV-2 są natomiast nieznane i mogą być niebezpieczne” – przekazał PAP Sowizdraniuk, członek Stowarzyszenia Rzecznicy Nauki.
Najpierw zmierzył swoje parametry życiowe bez maseczki. Później założył ją i nosił, pracując przez trzy godziny, bez odchodzenia od biurka. W tym czasie był monitorowany za pomocą pulsoksymetru, kardiomonitora – który sprawdzał, jak funkcjonuje jego serce oraz kapnometru, który z kolei pokazywał, jaki jest poziom dwutlenku węgla w wydychanym powietrzu, a tym samym w jego organizmie.
„Noszenie maseczki przez trzy godziny pełnej pracy biurowej ani w kawałku nie wpłynęło na to, że byłem niedotleniony, albo że miałem hiperkapnię, czyli zwiększony poziom dwutlenku węgla” – mówi. Przypomniał, że według niektórych fake newsów przy noszeniu maseczki wydychany dwutlenek węgla wraca do nas i w ten sposób zwiększa się jego poziom w organizmie.
„Przez cały ten czas moja saturacja oscylowała wokół 97-98, a nawet 99 proc. – czyli była taka sama, jak w przypadku noszenia maseczki i jej braku. Akcja serca nie ulegała zmianie, nawet uspokoiła się w czasie, kiedy zapomniałem, że jestem nagrywany – i utrzymywała się na stałym poziomie. Nie było ani chwili, by moje serce próbowało nadrabiać (rzekomy – PAP) brak tlenu, albo zwiększone stężenie CO2. Ani razu nie przyspieszyłem oddechu po to, aby usuwać nadmiar dwutlenku węgla” – wylicza.
Eksperyment pokazuje – tłumaczy, że tlen i dwutlenek węgla swobodnie przenikają przez maseczkę i ich przemieszczanie nie jest utrudnione. „Dotyczy to również osób z gorszym zdrowiem. Warto zauważyć, że osoby z chorobami układu oddechowego czy krwionośnego są w szczególności narażone na ciężki przebieg COVID-19. Stąd w szczególności powinny one stosować wszelkie dostępne zabezpieczenia, w tym maseczki z filtrami” – przekonuje Sowizdraniuk.
Jedyne dolegliwości, które miał – jak opisuje – to skutki trzygodzinnego siedzenia przed biurkiem, co w zwykłych, nieeksperymentalnych warunkach jest trudne do wytrzymania. Przeszkadzała też część maseczki przy nosie, która nieco zasłaniała ekran. Ten element z łatwością można jednak poprawić. „Moje parametry życiowe nie ulegały natomiast pogorszeniu” – podsumowuje.
Źródło: Serwis Nauka w Polsce – www.naukawpolsce.pap.pl