Tragedia w Tryńczy wstrząsnęła Polską. Trzy nastolatki wyszły z domu w Boże Narodzenie i słuch po nich zaginął. Ich ciała odnaleziono w zatopionym w rzece aucie cztery dni później. Teraz pojawiają się nowe, szczegółowe informacje dotyczące całego zdarzenia.
Przypomnijmy, sieniawscy policjanci poszukiwali trzech zaginionych mieszkanek gminy Tryńcza, które w 25 grudnia br. wyszły z domu. Były to – Klaudia Bura lat 19, Dominika Nagórna lat 18 oraz jej siostra Anna Nagórna lat 16.
25 grudnia br. około godz. 16 trzy koleżanki prawdopodobnie udały się na spotkanie z kolegami, z którymi miały pojechać na pizzę. Następnego dnia rano, kiedy dziewczyny nie wróciły do swoich domów, rodziny zaczęła ich szukać. Niestety, wszelkie próby nawiązania kontaktu z córkami, jak również odnalezienie ich nie przyniosły rezultatu
W piątek potwierdziły się najgorsze przypuszczenia. W rzece Wisłok w rejonie gminy Tryńcza odnaleziono samochód. W środku było pięć ofiar.
Rzeka Wisłok była od rana przeszukiwana przez strażaków. Na miejscu pracowało kilkanaście zastępów Straży Pożarnej. Ostatecznie udało się w rzece odnaleźć zatopiony samochód. Nie od razu było wiadomo, czy jest to pojazd marki tico do jakiego wsiadały nastolatki i czy ktokolwiek znajduje się w środku.
Niestety szybko potwierdziły się najgorsze obawy. W odnalezionym pojeździe marki Tico znajduje się pięć ofiar. Jest to pojazd w którym ostatni raz były widziane poszukiwane trzy dziewczyny oraz dwóch mężczyzn – informował na Facebooku reporter portalu Straży Pożarnej, strazacki.pl. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo. Ma ono wyjaśnić, jak auto znalazło się w rzece.
Teraz Wirtualna Polska podaje nowe informacje na temat tragedii w Tryńczy.
Sekcja zwłok wykazała, że pięcioro zaginionych zmarło w wyniku utonięcia, a na ich ciałach nie było poważnych obrażeń.
Według prokurator Marty Pętkowskiej nastolatki i ich koledzy do końca byli świadomi tego, co się dzieje. Ich walka o życie mogła trwać góra dwie minuty – mówi prokurator Pętkowska dla „Super Expressu”.
Jeden ze strażaków z OSP Tryńcza zauważa: Musieli pędzić. Kierowca chciał się popisać, stracił panowanie nad autem i przekoziołkowali do rzeki. Tylko jedno z nich miało zapięte pasy. Przerażający widok.
Coraz więcej mówi się również o mężczyznach, z którymi spotkały się nastolatki. Według informacji „Faktu” auto, w którym zginęli młodzi ludzie należało do Sławomira G. Miał je kupić za kilkaset złotych dwa dni przed tragedią. Samochód był tani i stary, bo miał mu służyć tylko na ten czas pobytu w kraju.
Drugi z mężczyzn to 27-letni Bogusław. Dla jego rodziców był to potężny cios. Pięć lat wcześniej zginął jego 20-letni brat. Został śmiertelnie pobity na dyskotece – czytamy w artykule.
Źródło: wiadomosci.wp.pl, wMeritum.pl