Nowe nagranie z miejsca katastrofy śmigłowca Kobego Bryanta zostało zaprezentowane przez telewizję CBS. Wykonał je jeden ze świadków Michael Dyer, który na miejsce tragedii dotarł zaraz po tym, jak maszyna się rozbiła.
26 stycznia doszło do katastrofy helikoptera należącego do Kobego Bryanta. Zginął koszykarz, jego córka Gianna i siedem innych osób. Kobe leciał na mecz swojej córki.
Ze wstępnego raportu opublikowanego przez Amerykańską Krajową Radę Bezpieczeństwa Transportu wynika, że cała podróż miała trwać 45 minut. Większość lotu udało już się odbyć, do lądowania pozostało zaledwie sześć minut, więc wszyscy byli już bardzo blisko celu.
Niestety, ostatecznie pilotowi nie udało się uchronić maszyny przez katastrofą. Powodem była prawdopodobnie gęsta mgła. Wstępnie mówi się, że przyczyną katastrofy były właśnie fatalne warunki atmosferyczne oraz błąd pilota, jednak to dopiero wstępny raport.
Nowe nagranie z miejsca katastrofy
Amerykańska telewizja CBS pokazała nowe nagranie z miejsca katastrofy. Wykonał je Michael Dyer, który w momencie wypadku jeździł rowerem w pobliżu. Jak relacjonował, wraz z towarzyszącą mu osobą usłyszeli huk i pojechali na miejsce zdarzenia. Gdy zobaczyli wrak wiedzieli już, że nikt nie przeżył. Wcześniej słyszeli nisko lecący śmigłowiec, jednak z powodu gęstej mgły nie byli w stanie go dostrzec.
Autor nagrania relacjonuje, że na miejscu ciężko było nawet oddychać. „W powietrzu unosił się zapach płonącego paliwa, dym był tak gęsty, że oddychało się z trudem” – wspomina Dyer.
Czytaj także: Samolot nie mógł wylądować przez huragan. Pasażerowie krzyczeli z przerażenia [WIDEO]
Źr.: WP Sportowe Fakty, Twitter/CBS Evening News