Serwis Wirtualna Polska przeprowadził wywiad z mecenas Jolantą Budzowską. Kobieta pełni funkcję pełnomocnika rodziny 33-latki, która będąc w ciąży, zmarła w szpitalu w Nowym Targu.
Ta historia wstrząsnęła Polską. Kilka tygodni temu w Nowym Targu zmarła 33-letnia Dorota. Kobieta znajdowała się wówczas w tamtejszym szpitalu. Leżała na oddziale patologii ciąży. Była rzecz jasna w stanie błogosławionym.
Niestety, 33-latka zmarła. Szpital wydał w tej sprawie oświadczenie, stanowisko przedstawiła też rodzina, która zamierza walczyć o prawdę. Reprezentuje ją Jolanta Budzowka, mecenas.
Adwokat udzieliła wywiadu Wirtualnej Polsce. Podczas rozmowy ujawniła straszne szczegóły dotyczące okoliczności, w jakich zmarła 33-letnia Dorota. – 24 maja o godzinie 5:20 stwierdzono w badaniu USG śmierć płodu. Ale kiedy to obumarcie nastąpiło – tego nie wiemy, bo dobrostan płodu nie był odpowiednio monitorowany – rozpoczęła swoją relację Budzowska.
Nowy Targ: szczegóły ws. śmierci ciężarnej 33-latki
– Pomiędzy 5:20 a 7:16 wezwany na konsultację anestezjolog określił stan pacjentki jako krytyczny, badania wykazały ciężką kwasicę metaboliczną. Podjęto wtedy szereg działań z zakresu intensywnej terapii – m.in. podawano leki, zabezpieczono krew, założono wkłucie centralne. Specjalista anestezjologii i intensywnej terapii odnotował też, że podjęto decyzję o jak najszybszym wydobyciu martwego płodu – nie wiadomo jednak, o której godzinie zapadła ta decyzja – mówi Budzowska.
– O 7:16 doszło do zatrzymania krążenia, podjęte działania – jak można wnioskować z dokumentacji – pozwoliły jeszcze na krótko podtrzymać czynności życiowe. Zgon pani Doroty stwierdzono o godz. 9:38, po trwającej 90 minut resuscytacji – ujawniła. – W międzyczasie, według dokumentacji, o 7:30 odbyła się konsultacja telefoniczna z prof. Hubertem Hurasem, konsultantem wojewódzkim w dziedzinie ginekologii i położnictwa. Telefon wykonał kierownik oddziału. Po tej rozmowie pacjentka została zakwalifikowana do usunięcia macicy wraz z płodem w trybie natychmiastowym ze wskazań życiowych – dodała.
Mecenas podkreśla, że „nie rozumie tej konsultacji telefonicznej”. – Pacjentka jest na skraju śmierci, a kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego przed podjęciem działań mających na celu uratowanie życia musi mieć zgodę konsultanta wojewódzkiego? Gdy lekarz rozpoznaje zagrożenie, ma prawo wywołać poronienie nawet w przypadku ciąży żywej. A tu mamy stwierdzoną śmierć płodu, skrajnie ciężki stan pacjentki i jeszcze wykonuje się telefon. Jak rozumiem, zrobiono to na wszelki wypadek, żeby lekarzom nikt niczego nie zarzucił. Zaznaczam – to moja teoria. Natomiast nie widzę innego uzasadnienia wspomnianej konsultacji telefonicznej. Powyższe prowadzi do logicznego wniosku, że decyzja o terminacji ciąży nastręczyła lekarzom z Nowego Targu ogromnych trudności – powiedziała.
Cała rozmowa dostępna jest TUTAJ.